Page 163 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 163

Sender, wyciągając na powitanie swą przeźroczystą rękę. Jankew chłonął ciepły
             blask, którym promieniował wzrok reb Sendera. – Coś musi się stać… ze mną
             – odpowiedział cicho. – Zamierzam wyjechać. Dlatego przyszedłem…
                 Reb Sender uniósł brwi.
                – To sprawi ból twojej matce. Stanie się jedną z wielu płaczek. Czy nie wiesz,
             co dzieje się w mieście?
                 – Co takiego się dzieje? – Jankew spojrzał na niego ze zdziwieniem.
                – Świat się kończy – łagodnie brzmiący głos reb Sendera zaczął drżeć. –
             Wszystko wypływa na powierzchnię, jak oliwa… Młodzi, którzy studiowali w bejt
             midraszu , stają się ateistami. Uciekają z Bocianów prosto w piekielne czelu-
                     33
             ście. Druzgoczą serca swoich rodziców na drobne kawałki. Staliśmy się ludem
             opłakującym śmierć naszych żyjących dzieci. Co gorsza, zaczynamy wierzyć, że
             egzystencja naszego narodu jest zagrożona, że zastępy zła osiągnęły, co chciały.
             I nie pomoże tu żadne pocieszanie…
                 Reb Sender rozpłakał się. Łzy obmywały jego przeźroczystą twarz i kapały na
             leżącą przed nim otwartą księgę. W świetle lampy naftowej jego wilgotne oblicze
             świeciło niczym lampion smutku.
                 – Nie płaczcie, reb Sender  – Jankew położył rękę na ramieniu starego męż-
             czyzny. – Nie jest tak źle, jak ludzie to widzą. Wszyscy mamy przecież w sobie
             nasze korzenie… My tylko szukamy…
                 Reb Sender nie dawał się pocieszyć.
                – Ty może jeszcze je masz… Jeszcze chcesz mieć je w sobie… Inni już je
             zniszczyli. A ty sam… kto wie, ile czasu ci to zajmie…
                 – Wiem jedynie, reb Sender, że się tu duszę… Coś poszło nie tak…
                 – Widzisz, jak już mówisz, Jankewie? Dlaczego przez tyle pokoleń wszystko
             szło dobrze, a teraz nagle… nie…? Wasze pokolenie straciło cel.
                 – Nie, nie straciło. Tylko szuka nowej drogi…
                 – Nie ma żadnej nowej drogi, niemądre dziecko. Jest tylko jedna droga, je-
             dyna. I nie jest ani stara, ani nowa. To jest Droga. A jeśli chodzi o pragnienia…
             Człowiek wiecznie czegoś pragnie. Myślisz, że mnie nie nękały żadne mroczne
             tęsknoty? Przypominam sobie jeszcze…
                 – Chcę być kapitanem mego własnego okrętu, jak to się mówi, reb Sender.
                 – Głupstwa opowiadasz – reb Sender pokręcił głową. – Może ci się wydawać,
             że trzymasz za ster, ale to nie ty sterujesz swoim okrętem.
                 – Więc chcę żyć, mając chociaż takie złudzenie – nie poddawał się Jankew. –
             Może będę musiał przez te wszystkie zmagania i pokusy opłynąć świat dookoła,
             a kiedy w końcu dopłynę z powrotem do brzegu, będziecie, reb Sender, czekać tu
             na mnie… – pogładził ramię starego mężczyzny i uśmiechnął się pokrzepiająco.



             33   Bejt ha midrasz (hebr.) – dom nauki, miejsce, w którym Żydzi studiowali i modlili się. Ważne cen-
                trum życia społecznego i religijnego.                             163
   158   159   160   161   162   163   164   165   166   167   168