Page 103 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 103
sama w swojej samotności. Tak, w Łodzi, zwłaszcza teraz, w tym oto chaosie,
było to dla niej jasne. Każda napotkana twarz była twarzą sieroty. Samotność
krzyczała w szczególny sposób z twarzy kobiet, które biegły za swoimi synami
w mundurach. Każda z nich dopiero teraz prawdziwie potrzebowała bliskości
Matki.
Odwróciła głowę i tuż przy sobie zobaczyła Jojnego.
Nie odezwał się do niej ani słowem, ona także, idąc obok niego, nie mogła
otworzyć ust. Razem przeciskali się przez ludzką masę, to ramię w ramię, to
w niewielkim oddaleniu, przepuszczając przechodniów między sobą. Nie pa-
trzyli na siebie. Czy to napięcie miasta, czy też napięcie między nimi tak bardzo
przejęło Binele, że ledwo mogła złapać oddech? Na rogu Jojne ujął ją za ramię
i skierował ją tam, gdzie chciał iść.
– Dokąd mnie prowadzisz? – zapytała w końcu niepewnie.
Gdy zadała to pytanie, coś rozjaśniło się w jej głowie: Do ochrany! Oczywiście,
że tak! On przecież myślał, że jest działaczką Achdutu albo Bundu. Dlatego
1
traktował ją tak dobrze, bo bał się partii Achdut, ale nie teraz, kiedy rozhulała
się wojna. Teraz na nich doniesie. Ale przecież nie mogła uciec. Ta jej przeklęta
ciekawość. Była to słabość, która ją kiedyś doprowadzi do śmierci. Nie mogła
walczyć z Jojnem – nie w tym momencie. Teraz rzucił na nią jakiś czar, zahipno-
tyzował ją. Więc otumaniona szła posłusznie za nim.
Poczuła jego spojrzenie na sobie i zadrżała.
– Właściciel opróżnia fabrykę i przenosi ją w głąb Rosji – powiedział swoim
normalnym, suchym głosem. – Muszę z nim jechać… I ciebie lada dzień zwolnią…
Pięknego Mojszego zwolniono dziś wczesnym rankiem.
Poczuła, jak ziemia rozstępuje się pod jej nogami.
– Nie rozumiem… – zatrzymała się i z wielkim bojaźliwym pytaniem spojrzała
w zieleń jego oczu.
Jego spojrzenie zaczęło się zmieniać, straciło swój koci, drapieżny, chytry
rys, a zieleń stała się ciemniejsza, cieplejsza. Z głębi jego oczu coś wołało,
odpowiadało bez gwałtu, raczej z uległością.
– Nie widzisz, co się dzieje? – mruknął. Jego głos również się zmienił.
Spojrzenie Jojnego coś w niej wyzwoliło. Znowu panowała nad sobą. Jej głowa
zaczęła trwożliwie pracować.
– To co teraz będzie? – zapytała jakby nie jego, lecz samą siebie.
– Wojna będzie.
– Do Bocianów nie wrócę, za nic w świecie! – podjęła decyzję na głos.
– To jak sobie poradzisz, kiedy pozamykają fabryki?
Zmarszczyła brwi i zaczęła natarczywie przyglądać się jego twarzy. Jedno było
1 Achdut ha-Awoda (hebr.) – Jedność Pracy, lewicowa syjonistyczna partia, której liderem był
Dawid Ben Gurion, została założona w Palestynie dopiero w 1919 roku; nieścisłość autorki. 103