Page 370 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 370

– Nic sobie nie robisz z oszukiwania mamy, czy tak?
             Opuszczam głowę tak nisko, że mój nos prawie dotyka zeszytu. Marszczę
           z przejęciem czoło i zapisuję wynik trudnych rachunków.
             – Siedemnaście… Dwadzieścia… Dwadzieścia pięć… – rachuję na głos.
             – Miriam, przecież mówię do ciebie!
             Mam wrażenie, że nie złości się na mnie, tylko na kogoś innego.
             – Nie mogę rachować, kiedy tak krzyczysz – jęczę.
             – Skończ z tymi sztuczkami, Miriam!
             – To nie są żadne sztuczki! – wołam.
             Odrzucam ołówek i wybucham płaczem w nadziei, że w ten sposób uda mi się
           wybrnąć z tej nieprzyjemnej sytuacji. Poza tym duszą jestem wciąż na czwartym
           piętrze, na strychu. Ciągle jeszcze czuję w sobie podniosły nastrój, lecz teraz nie
           jestem już w stanie przejść stopniowo i powoli do atmosfery panującej w domu,
           ponieważ ostre słowa mamy unicestwiają moje wzniosłe uczucia. Okazuje się,
           że mama w ogóle mnie nie rozumie. Z twarzą mokrą od łez odwołuję moje po-
           stanowienie sprzed chwili, by słuchać się jej częściej niż przedtem. Jednocześnie
           dziwię się jednak, dlaczego mama nie oznajmiła mi jeszcze, jaka kara mnie czeka.
             Kiedy Jankew wraca późno w nocy z pracy, Binele, leżąc już w łóżku, przekazuje
           mu dwie nowiny dnia: pierwszą – że pocięłam jego tałes, oraz drugą – iż zostałam
           przyjęta na okres próbny do szkoły tańca. Jankew zaciera ręce i szepcze triumfalnie:
             – Miriam wyrasta na tancerkę! – Po czym na głos zaczyna snuć marzenia
           o mojej tanecznej karierze.
             Binele próbuje sprowadzić go na ziemię.
             – A pocięty tałes w ogóle cię nie obchodzi? – pyta.
             On śmieje się cicho.
             – A skąd ona ma znać znaczenie tałesu?
             – A że wyrasta na notoryczną kłamczuchę, też ci nie przeszkadza, co?
             Jankew rozbiera się, wskakuje do łóżka i chwyta Binele w ramiona.
             – A ile razy ty, moja żono, opowiadasz mi małe kłamstewka, czy nawet trochę
           większe kłamstwa? Nie oszukujmy się, towarzyszko Binele.
             Ona broni się zarówno przeciwko jego słowom, jak i ramionom.
             – Tak, oczywiście, baw się dobrze, obrażając mnie. Dlaczego nie zniszczysz
           całkiem mojego wizerunku w oczach dzieci, co? Proszę bardzo, opowiedz im, że
           ich mama jest kłamczuchą i mogą brać z niej przykład! – Nie może kontynuować
           zarzutów, ponieważ Jankew zamyka jej usta pocałunkami.

                                           *

             Kiedy tylko otwieram rano oczy, widzę tatę, jak stojąc obok łóżka w długich
           gatkach, pochyla się nade mną. Zaczyna mnie dokładnie wypytywać o szczegóły
           przesłuchania u madame Felicji Markiewicz. Potem zaciera ręce, a w końcu
    368    porywa mnie z łóżka prosto w swoje ramiona i całuje moją głowę.
   365   366   367   368   369   370   371   372   373   374   375