Page 369 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 369

– Co to takiego? – pyta Binele, stając w bezruchu niczym słup soli i gapiąc
             się na mnie.
                Ja, cała zdyszana i zgrzana, spostrzegam nagle, że wciąż mam na sobie tałes.
             Rozpościeram obie ręce, jak gdybym chciała się ukłonić i mówię:
                – Zrobiłam sobie pelerynę.
                Binele jest tak zszokowana, że nie może wziąć się w garść i odezwać się
             do mnie z należytą porcją złości w głosie. Pogrąża się w zupełnym milczeniu,
             opada na krzesło i siedzi nieruchomo, wędrując myślami gdzieś daleko, gdzie
             nie można za nią podążyć.
                Czy powinna zobaczyć zły omen w tym, co się stało? Czy też jest po prostu
             niemądra i powinna przepędzić złe przeczucia z serca? Dlaczego mój skandaliczny
             wybryk miałby ją tak zaniepokoić i przyprawić o atak trwogi? W końcu nie jest
             żadną zabobonną kobietą. Oczywiście, że należałoby się z tego śmiać. Jankew
             z pewnością nie będzie robił sprawy z powodu szkody, jaką wyrządziłam. Zawsze
             przecież można kupić nowy tałes. A nauczkę dostanę za to, że wzięłam użyteczną,
             niezniszczoną rzecz i pocięłam ją bez pozwolenia. Możliwe, że sąsiedzi widzieli
             mnie paradującą po korytarzu w religijnym odzieniu, ale to nie ma żadnego
             znaczenia. Znaczenie ma to, że… – tak, może jednak w tym sprofanowanym
             tałesie jest jakaś wskazówka, jakiś znak ostrzegawczy? Binele zawsze drży tak
             bardzo o wszystko, co posiada, jakby nie zasłużyła sobie na swoje szczęście. Czy
             nie ma do tego wszystkiego prawa? Dlaczego, im starsza się staje, tym częściej
             opanowują ją wszelkiego rodzaju bezpodstawne obawy, takie niemądre lęki?
                Na czubkach palców przemykam obok mamy do mojego kącika. Zdejmuję z sie-
             bie „kostium”, zwijam go starannie i kładę obok siebie przy ścianie. Postanawiam,
             że tałes będzie moim kostiumem na specjalne okazje. Zyskał dodatkową wartość
             przez ten niezrozumiały dla mnie fakt, że nie zapłaciłam za niego ani jednym klap-
             sem i mama nie urządziła mi nawet żadnej sceny. Przychodzi mi do głowy, że być
             może domyśla się, co ten kostium dla mnie znaczy. Może potrafi czytać w moim
             sercu, chociaż nie ma pojęcia o mych tanecznych sesjach na strychu? Może wie
             o mnie dużo ważnych rzeczy? I gdy rozmyślam tak w moim kąciku, odczuwam wielką
             bliskość z mamą, która siedzi przy stole pogrążona w sobie i oddalona myślami.
                Matki są wspaniałymi ludźmi – myślę i obiecuję sobie święcie słuchać się
             mamy o wiele częściej niż dotychczas. Nagle przypominam sobie o nożyczkach,
             które zostawiłam na strychu i ruszam do drzwi.
                Kiedy wchodzę z powrotem do mieszkania i wkładam nożyczki do pudełka
             z przyborami do szycia, zauważam, że mama przebudziła się z zamyślenia, jednak
             wciąż jeszcze ma zachmurzoną twarz.
                – Skłamałaś, mówiąc mi, że Noniek mnie woła, żeby wywabić mnie z domu,
             porwać tałes taty i go pociąć? – pyta.
                – Zdawało mi się, że cię woła – wybąkuję. Siadam przy stole, by ponownie
             zabrać się za odrabianie lekcji i mam nadzieję, że dzięki temu mama zostawi
             mnie w spokoju.                                                      367
   364   365   366   367   368   369   370   371   372   373   374