Page 377 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 377

To niezwykłe, że niektórzy z nas, niewolnicy skazani na śmierć, przeżyli
            i są tu dzisiaj, patrząc na dwie setki żydowskich dzieci śpiewających piosenki
            w jidysz razem z Neilem Sedaką i zespołem Klezmatics na scenie Carnegie
            Hall. Ich obecność i Państwa wsparcie dla The Folksbiene Yiddish Theater
            stanowią dowód naszego przetrwania i ciągłości żydowskiej tradycji. Za to
            dziękuję wszystkim z całego serca.


            27 stycznia 2015


            Przemówienie Romana Kenta wygłoszone podczas 70. rocznicy wyzwo-
            lenia Auschwitz Birkenau

            Często jestem pytany, jak długo byłem w Auschwitz ... Odpowiadam, że
            nie wiem. Wiem tylko, że minuta w Auschwitz była niczym cały dzień,
            jeden dzień niczym rok, a miesiąc niczym wieczność. Ile wieczności
            człowiek jest w stanie przeżyć w ciągu jednego życia? Na to też nie znam
            odpowiedzi. Zachor, pamiętaj, remember. Często słyszałem to słowo od
            ojca w czasach Zagłady.
               Dziś, siedemdziesiąt lat później, ten nakaz jest mi naprawdę nie-
            potrzebny. Dla mnie, ocalonego z Auschwitz, zapomnienie – nawet na
            moment – okropności, których doświadczyłem w obozach koncentracyj-
            nych, jest niemożliwe. Bestialstwa popełnione przy bramie wiodącej do
            Auschwitz, których byłem świadkiem, w zupełności wystarczą, by nie dać
            mi zasnąć do końca życia. To tam właśnie Niemcy witali swoich nowych
            gości i tam zaczynało się ich brutalne traktowanie. Wjeżdżano końmi
            między rodziny i grupy ludzi, zmuszając ich do rozproszenia i rozdzie-
            lając – często na zawsze, podczas gdy wartownicy obozowi smagali nas
            batami, które cięły niczym ostra klinga miecza. Nawet po siedemdziesię-
            ciu latach nie da się wymazać wyrytego w mojej pamięci okrucieństwa
            i nieludzkiego zachowania, które w obozach było na porządku dziennym.
            Widok zadowolenia na twarzach morderców i ich śmiech, podczas gdy
            torturowali niewinnych mężczyzn, kobiety i dzieci, jest nie do opisania
            i wciąż tkwi w mojej głowie. Jak mogę wymazać obraz ludzkich szkieletów
            – kości pokrytych skórą – lecz wciąż jeszcze żywych? Jak mam zapo-
            mnieć odór palonych ciał, którym przesiąknięte było powietrze? Wielu
            z nas przybyło do Auschwitz, nie znając się za życia; większość odeszła


                                                                         377
   372   373   374   375   376   377   378   379   380   381   382