Page 366 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 366

z sederami, kiedy siadaliśmy przy stole w jadalni w otoczeniu kocha-
          jącej rodziny. Mam nadzieję, Emmalee, że i ty będziesz miała takie
          wspomnienia.
             Może wydawać się paradoksalne, że bar i bat micwa, uroczystości zwią-
          zane z osobistymi osiągnięciami oraz uznaniem chłopca lub dziewczynki
          za dorosłego członka społeczności żydowskiej, obchodzone są nie w gro-
          nie rodzinnym, a przy udziale całej społeczności. Właściwie jest to jedno
          z niewielu radosnych wydarzeń w życiu żydowskim, w którym uczestniczy
          zarówno rodzina, jak i przyjaciele oraz cała społeczność.
             Dzisiejszy dzień, Emmalee, jest dla ciebie dniem przemiany, chwilą
          symbolizująca ciągłość żydowskiego życia i obyczajów. Wedle naszej tra-
          dycji nie jesteś już dzieckiem. Jesteś pełnoprawną Żydówką, ze wszystkimi
          jej przywilejami i obowiązkami. Mówiąc między nami, jestem pewien, że
          przyjmiesz wszystkie przywileje, natomiast obowiązki to już inna historia.
             Dorosłość spada na nas nagle, ale zapewniam cię, że nikt nie jest na
          nią w pełni przygotowany. Nawet dzisiaj, tyle lat po mojej własnej bar
          micwie, sześćdziesiąt lat po przyjęciu do bractwa żydowskich mężczyzn,
          moja żona, a nawet niektórzy znajomi często upominają mnie: „Roman,
          nie zachowuj się jak dziecko!”. A więc, Emmalee, nie bój się nagłego
          wkroczenia do tego świętego świata dorosłych. Pamiętaj, żeby zachowy-
          wać się jak dorosła, ale nigdy nie trać swojego młodego ducha i apetytu
          na życie.
             Razem ze wszystkimi tu obecnymi słyszałem dzisiaj, w jak wzru-
         szający sposób poprowadziłaś nabożeństwo. Trzeba przy tym przy-
         znać, iż zrobiłaś to pomimo licznych zakłóceń, z którymi musiałaś dać
         sobie radę. Nie można również przeoczyć kilku dodatkowych prze-
         szkód, takich jak obecność twoich rodziców i starszej siostry. Jestem
         pewien, że w twoich oczach wszyscy oni bardzo ci przeszkadzali, może
         nawet bez przerwy. Jednak w chwili słabości przyznasz może, iż bardzo
         ci pomogli.
            Zauważyłem, że podczas prowadzenia nabożeństwa byłaś bardzo sku-
         piona. Dlatego nie dostrzegłaś pewnie łez płynących po policzkach twojej
         babci Hanki. Gdyby tak się stało, zapewne zadałabyś sobie pytanie: „Dla-
         czego? Dlaczego moja babcia płacze przy tej radosnej okazji? Czy nagle
         przypomniała sobie wszystko, co kiedyś źle zrobiłam? Na pewno nie było
         tego tak dużo, aby doprowadzić ją do płaczu. Nie, to nie może być to”.
         I miałabyś rację.


          366
   361   362   363   364   365   366   367   368   369   370   371