Page 31 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 31

na przykład w czasie ulewy, wielkich mrozów czy śnieżycy, na rogu
            ulicy niedaleko naszego domu wynajmowaliśmy dorożkę, aby dojechać
            do szkoły.
               Pewnego szczególnie deszczowego dnia siedziałem sobie wygodnie
            w dorożce, gdy nagle pojazd wjechał w bardzo głęboką dziurę w jezdni
            i wyleciałem z powozu prosto w kałużę. Mama była przerażona, ale kiedy
            zobaczyła, że nic mi nie jest, przestała się martwić. Oczywiście musiała
            dodać, że to moja wina, gdyż nie uważałem jak trzeba i najpewniej bła-
            znowałem, zamiast mocno trzymać się poręczy. I oczywiście, jak to
            zwykle bywało, nie do końca się myliła.
               Co jakiś czas po drodze do szkoły napotykałem różne przeszkody. Aby
            dojść do Gimnazjum Żydowskiego, trzeba było przejść obok państwowej
            szkoły dla nieżydowskich uczniów. Zazwyczaj chodziliśmy do szkoły
            grupkami, dzięki czemu czas płynął szybciej i było mniej prawdopodobne,
            że chłopcy z tamtej szkoły wdadzą się z nami w bójkę.
               Zawsze było wiadomo, że chodzimy do Gimnazjum Żydowskiego,
            ponieważ nasze mundurki były inne i wyróżniały się w tłumie.
               Utarczki zdarzały się rzadko, lecz kiedy do nich dochodziło, zazwyczaj
            wychodziliśmy z nich bez większego szwanku. Najgorsze, co mogło się
            zdarzyć, to krew z nosa, parę siniaków czy podarte ubranie. W takich
            sytuacjach do akcji wkraczali nasi nauczyciele i załatwiali sprawę bez-
            pośrednio z administratorami drugiej szkoły.
               Na dłuższą metę moje kontakty z nieżydowskimi chłopcami okazały
            się korzystne, ponieważ pomogły mi nauczyć się szybkiego biegania i bicia
            się, co przydało mi się w moich licznych próbach sportowych. W naszej
            szkole każdy bez wyjątku musiał uczestniczyć w lekcjach gimnastyki
            oraz grać w piłkę nożną, koszykówkę i siatkówkę. Byliśmy podzieleni na
            drużyny i w wyznaczonym czasie graliśmy przeciwko sobie. Odbywały się
            również turnieje międzyszkolne, gromadzące zazwyczaj więcej uczest-
            ników niż widzów. Instytucja cheerleaderek była niestety nieznana.
            Jednym z naszych ulubionych sportów było pływanie, lecz w mieście było
            niewiele pływalni, te zaś znajdowały się w miejscach publicznych lub
            prywatnych klubach. Nie było do nich wstępu, więc żydowscy uczniowie
            musieli wyjeżdżać z Łodzi, aby popływać.
               Co jakiś czas w Gimnazjum pojawiali się na inspekcję wysocy rangą
            urzędnicy z Wydziału Edukacji; był to raczej rodzaj popisu, dający nauczy-
            cielom szansę pochwalenia się swoimi uczniami.


                                                                          31
   26   27   28   29   30   31   32   33   34   35   36