Page 29 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 29
Nauczanie w Gimnazjum Żydowskim było pierwszorzędnej jakości.
Każdy z naszych nauczycieli, nawet ci z młodszych klas, posiadał tytuł
doktora lub nawet profesora. Nauczyciele z zasady uczyli przedmiotów
z zakresu swojej specjalności. Rzecz jasna, jak to chłopcy, większości
z nich nadawaliśmy przezwiska. Doktora Zylberbogena, nauczyciela biolo-
gii, przezwaliśmy Łysym. Doktor Taube, od łaciny, był Sardynką; doktora
Luboszyckiego, nauczyciela Tory i hebrajskiego, nazywaliśmy Fritzem,
zaś doktora Pinkusa, nauczyciela angielskiego i niemieckiego – Rudym.
Niektóre przezwiska, jak Łysy i Rudy, wynikały z przyczyn oczywistych.
Nie pamiętam jednak, dlaczego zaczęliśmy nazywać nauczyciela łaciny
Sardynką.
Rodzice darzyli naszych nauczycieli ogromną estymą i zawsze przy-
znawali im rację, bez żadnych pytań. To zrozumiałe, że niektórzy nauczy-
ciele wywarli na mnie większy wpływ niż inni. Nigdy nie musieli stosować
kar cielesnych, ponieważ potrafili osiągnąć za pomocą słów to, do czego
inni potrzebowali linijki. Mimo to każdy ewentualny dowcip oznaczał
ryzyko otrzymania kary.
Na lekcjach doktora Taubego można było usłyszeć, jak szpilka spada na
podłogę. Uczyliśmy się łaciny bardzo pilnie. Dlatego właśnie uważam, że
numery wycinane doktorowi Taubemu stanowiły akt podwójnej odwagi.
Pamiętam na przykład dzień, kiedy narysowaliśmy na tablicy jego
karykaturę z wielką głową i resztą ciała w kształcie sardynki. Nie zna-
czy to jednak, iż nie szanowaliśmy w owym czasie naszych nauczycieli.
Kiedy tylko nauczyciel wchodził do klasy, automatycznie zrywaliśmy się
na nogi i staliśmy, dopóki nie zajął miejsca i nie pozwolił nam usiąść.
Dlatego też narysowanie na tablicy karykatury doktora Taubego było
czymś skandalicznym i – jak mi się wydaje – wyprzedzającym swoje
czasy.
Tego dnia doktor Taube wszedł do klasy, spojrzał na tablicę i nie
powiedział ani słowa. Starł ścierką nasze małe arcydzieło i usiadł za
katedrą. Wyjąwszy dziennik, powoli odczytał nasze nazwiska od A do Z,
zadając każdemu jedno lub dwa pytania, tak trudne, że nikt nie potrafił
udzielić odpowiedzi. Kiedy skończył sprawdzać listę, popatrzył spokojnie
na każdego z nas i powiedział: „To niefortunne, że nikt z was nie przy-
gotował się do odpowiedzi, zwłaszcza że mieliście wystarczająco dużo
czasu, aby narysować sardynkę na tablicy. Każdy uczeń tej klasy może
być dumny z otrzymania zera”.
29