Page 221 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 221

Przyjrzeliśmy się Long Island i uznaliśmy, że bardziej podoba nam się
            Westchester. Long Island była płaska, zaś Westchester przyciągał zielonymi
            wzgórzami. Drzewa były tam wysokie, a domy położone dalej od siebie.
            Jedna z przyjaciółek Hany z Detroit przeniosła się wcześniej właśnie do
            Westchester i uwielbiała to miejsce. Były tam również publiczne korty
            tenisowe, rzecz ważna z mojego punktu widzenia.
               Dla uczczenia drugiej rocznicy ślubu kupiliśmy piękny dwupoziomowy
            domek w New Rochelle. W momencie zakupu nie był jeszcze wybudowany
            – wybraliśmy projekt z nadzieją, że nasz pierwszy dom będzie domem
            naszych marzeń. W pewnym sensie tak się stało, zaś przeprowadzka nie
            była skomplikowana, ponieważ nie mieliśmy zbyt dużo mebli.
               Przez dłuższy czas nasz nowy dom urządzony był w stylu zwanym przeze
            mnie chińskim: wykładziny dywanowe, z rzadka jakiś mebel i masa podu-
            szek. Dla naszej córeczki był to raj na ziemi. Mogła raczkować do woli, gdzie
            tylko chciała, bez żadnych ograniczeń. Miała dla siebie salon i jadalnię, bez
            obaw o to, że o coś się uderzy.
               Większy dom natchnął nas do powiększenia rodziny.
               Jeffrey Edward przyszedł na świat 27 grudnia 1960 roku i dołączył do
            klanu Kentów z Westchester. Pamiętam, że kiedy czekałem w szpitalu na
            jego narodziny, nagle pojawiła się wielka, imponująca postać i uściskała
            mnie serdecznie, gratulując narodzin syna. Była to scena jak z filmu. Znałem
            tego lekarza, ale nie miałem pojęcia, skąd się tam wziął. Był to drużba ze
            ślubu Leona, jego kolega ze studiów medycznych na Uniwersytecie Tulane’a!
               Okazało  się,  że  doktor  Neil  August  pracuje  w  tym  szpitalu  jako
            anestezjolog. Podane w dokumentach nazwisko matki dziecka – Hana
            Kent – nic mu nie mówiło, ale kiedy zobaczył imię ojca – Roman – pomy-
            ślał, że musi to być brat jego starego przyjaciela Leona. Życie jest zupeł-
            nie nieprzewidywalne. Moja żona w wyjątkowo dziwny sposób poznała
            Neila, który wówczas mieszkał i pracował w Westchester. Biorąc pod
            uwagę okoliczności ich spotkania i ówczesny stan Hany, było niezwykłe,
            że odnowiliśmy znajomość i widywaliśmy się towarzysko w kolejnych
            latach.
               Nasz dom znajdował się na osiedlu zamieszkanym przez wiele rodzin
            z małymi dziećmi, Hana zyskała więc taki sam krąg wsparcia jak wśród
            sąsiadek z Forest Hills. Kobiety pomagały sobie nawzajem w nagłych sytu-
            acjach i doradzały w przypadku problemów z dziećmi. Było to dla mnie
            wielkie ułatwienie, gdyż bardzo dużo podróżowałem.


                                                                         221
   216   217   218   219   220   221   222   223   224   225   226