Page 490 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 490
zaglądało słońce, po czym położył się do łóżka. Później jak przez mgłę zobaczył,
że Sabinka zwlekła się łóżka. Słyszał uderzenia łyżki o talerz. Doszedł go hałas
z ulicy i krzyk Sabinki: – Łapanka! – w mgnieniu oka była w łóżku przy Adamie
i zaciągnęła kołdrę na głowę.
Mrugając zaspanymi oczami, zamruczał: – Czego się boisz idiotko? Nikomu
nie pozwolę zabrać cię ode mnie.
Powoli zsunęła kołdrę z twarzy i dwa rzędy białych zębów, lśniących z jej ust,
rozbudziły Adama. Te wspaniałe zęby pozwoliły mu zapomnieć o metalowych
koronkach, które sam miał w ustach. Te zdrowe, białe zęby Sabinki były jego.
W tym momencie zobaczył, że zęby w jej ustach poruszają się i usłyszał, jak
Sabinka mówi do niego:
– Niech mnie pan poślubi, panie Rozenberg?
Zmarszczył czoło: – Co powiedziałaś?
– Niech mnie pan poślubi, panie Rozenberg… tak dla żartu… oni ścigają
samotnych…
Pan Adam roześmiał się głośno. On, który szykował się, aby lada dzień przebrać
się za kobietę, odebrał tę ofertę małżeństwa jako niesmaczny dowcip. Nie mógł
się powstrzymać i powiedział: – Po co ci ślub ze mną, idiotko? Będziemy żyć jak
dwie siostry… – w ten sposób wygadał się i przedstawił jej swój plan ukrywania
się. Tak po prostu, śmiejąc się. Przyszło mu to nad wyraz łatwo. W rozbawieniu,
żartując, zeskoczył z łóżka. Wyciągnął kobiecą odzież oraz perukę, po czym
wystroił się w nie, czekając na opinię Sabinki. W tej dziedzinie niewątpliwie ona
była lepszym ekspertem niż on.
Nie zauważył, że Sabinka znowu zaczyna drżeć, a jej białe ząbki szczękają.
*
Sabinka doszła do siebie po zabiegach pielęgnacyjnych pana Adamach, ale
nie przestała naciskać w kwestii ślubu. Miał na to gotową odpowiedź: zamknąć jej
usta paroma uderzeniami w twarz. On sam stał się teraz innym człowiekiem. Noc
przesypiał bez strachu. Rano robił gimnastykę, aby stracić na wadze i w dobrym
humorze ruszał do pracy w „czerwonym domku”. Data jego przebrania się za
kobietę była już ustalona i czekał na ten dzień z pewnego rodzaju łobuzerskim
zaciekawieniem.
Nie zważając na plan opuszczenia swego domu, postanowił tymczasem
wziąć się porządnie za ogród, który bardzo zapuścił. Podejmując tę decyzję,
przykazał Sabince, aby wzięła się do pracy i wypieliła wszystkie chwasty oraz
podlała ziemię. Pewnego poranka nie zamknął jej w domu, jak to zwykle czynił,
na nic się zdały wszystkie jej błagania.
Oczyściła ogród, wypieliła chwasty i w końcu w cieniu drzewa zasnęła na
488 rozgrzanej ziemi.