Page 49 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 49

Ustawił się przy oknie i wyglądał na zaśnieżony ogród plebanii. Był dziś podatny
                   na nastroje, sentymentalny, wrażliwy na piękno natury. Zatęsknił za górami, za
                   nartami, za wolnością. Filozofował, że koniec końców jest więźniem. Że lat mu
                   przybywa. Że każdy wspaniały dzień, który tu mija niewykorzystany, już nigdy
                   nie wróci. Poczuł litość nad sobą i zaczął się rozglądać, czym by się tu posilić.
                      Na kuchni grzał się wielki dzban kawy. Nalał sobie filiżankę i powrócił z nią do
                   okna. Głośno siorbał kawę, wdychał jej aromat, wyglądając przy tym na ogród.
                   Przypomniał sobie, że w nocy, podczas alarmu, był rozczarowany, że nie słyszy
                   samolotów. Tak, chciał, żeby wojna jak najszybciej się skończyła, ale na jego
                   warunkach. W stanie półświadomości po alarmie miał wizję: samoloty zrzucają
                   bomby gazowe, wszyscy Żydzi i Niemcy znikają z powierzchni ziemi, jeszcze lepiej
                   – wszystkie narody. Ratuje się tylko on i wychodzi z getta na świat. Już chce się
                   cieszyć i używać życia – kiedy z lasu wychodzi chudy, wygłodniały wilk. Adam
                   nie ma swojej strzelby, Sunia nie żyje. Wilk rozpruwa własny brzuch, z którego
                   ktoś wychodzi. Ktoś podobny do jego syna Mietka. Rzuca się Adamowi na szyję,
                   a Adam nie wie, czy chłopak chce go uściskać czy udusić.
                      Nieoczekiwanie jego umysł, od dawna uwolniony od myśli o synu, znów, bez
                   powodu i bez ostrzeżenia, ugiął się pod ciężarem świadomości jego istnienia.
                   Nie, Adam ciągle jeszcze nie rozumiał sam siebie.
                      Do kuchni wszedł żydowski kripowiec, przyłożył ręce do ciepłego dzbana z kawą
                   i zwrócił się do Adama: – Tam na górze kłócą się o torebkę złotych zegarków.
                   Kripo chce je dla siebie, a Biebow  dla siebie. Wygląda na to, że posiedzimy tu
                                               19
                   do południa. Słyszałeś, że jest Bahnsperre ?
                                                       20
                      Adam wzruszył ramionami: – Ja nie jeżdżę pociągami.
                      – Pewnie wstrzymają wysiedlenie... tymczasowo.
                      – Może wojna już się kończy? Biją ich na wszystkich frontach.
                      – E, co ty gadasz. To tyfus plamisty. Bardziej się tego boją niż frontu.
                      – Jest epidemia?
                      – A ty co, z księżyca spadłeś?
                      Adamowi kawa przestała smakować. Strach go obleciał. Postanowił jeszcze
                   bardziej dbać o czystość ubrania i jeszcze częściej się myć. Kripowiec ciągnął:
                   – Na razie Czarnieckiego jest pełna ludzi. Szpilki nie można wcisnąć. Jak dojdzie
                   dzisiejszy kontyngent, będzie źle. Oj, mówię ci, nam to jeszcze jest jako tako, ale
                   za każdym razem, jak idę na Czarnieckiego, serce mi pęka. Wczoraj stamtąd
                   wyciągnąłem dwóch kuzynów. Dziś mam na głowie siostrzeńców żony. Nadstawia
                   się karku. A chciałoby się przecież trochę pożyć po ludzku, zaczerpnąć tchu. Ale
                   oni nie pozwalają. Znajomki, pociotki, dziesiąta woda po kisielu, licho wie kto...
                   Tobie to dobrze! Jesteś sam jeden, więc masz spokój.



                   19   Hans Biebow (1902–1947) – szef niemieckiej cywilnej administracji łódzkiego getta.
                   20   Blokada kolei (niem.).                                           47
   44   45   46   47   48   49   50   51   52   53   54