Page 445 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 445

Na podwórzu resortu metalowego wystawione były części maszyn, zardzewiałe
                   kotły i wszędzie piętrzyły się przykryte śniegiem stosy żelaznych odpadów. Ścia-
                   ny budynków trzęsły się, szyby brzęczały drżąc, jakby chciały wypaść. Bliższe
                   i dalsze młoty waliły – rozlegał się przenikliwy, niosący się jak echo dźwięk ude-
                   rzenia metalu o metal. Wszędzie roznosiły się hałasy – szlifowanie, zgrzytanie,
                   piszczenie, piłowanie.
                      Rachela miała sporo schodów do pokonania. Drzwi do hal stały otworem
                   i w powietrzu siwym od pyłu wynurzyły się przed nią maszyny niczym czarne po-
                   twory, czyniące ten ogłuszający zgiełk. Obok nich stały urządzenia innego typu:
                   maszyny ze zmęczonymi twarzami, sczerniałymi rękami i oczyma, których białka
                   błyszczały niby maleńkie lampki. Część tych ludzi-maszyn, ubranych w brudne
                   kombinezony, zwróciła w stronę Racheli zmęczone, ciemne twarze, odsłaniając
                   w powitalnym uśmiechu rzędy jaśniejących zębów. To byli jej uczniowie, których
                   uczyła w szkole urządzonej nielegalnie na fabrycznym strychu.
                      Podłoga na stryszku drżała i kołysała się pod stopami na skutek wypełnia-
                   jącego cały budynek hałasu. Nad jej głową, nad dachami hulał wiatr, prósząc
                   zlodowaciałym śniegiem, który uderzał w zamarznięte szybki.
                      Mimo roznoszącego się wokół zgiełk, Racheli wydawało się, że panuje tutaj
                   kompletna cisza. Weszła do bocznej kanciapki, która służyła jako pokój nauczy-
                   cielski i wyjęła potrzebne jej książki. Potem zaczęła przechadzać się po „klasie”
                   pomiędzy ławkami, których rzędy wyrównywała. Przesunęła tablicę. Lubiła
                   siedzieć jak najbliżej uczniów, a już najbardziej przysiąść sobie na ławce, z twarzą
                   zwróconą ku klasie. Wybrała ławkę w środkowym rzędzie, naprzeciwko ucznia
                   Frejmana. Był uroczy, miał czternaście lat i mieszkał sam. Wyskoczył z wagonu
                   w czasie szpery. Miał wielkie, czarne oczy, a kiedy przysłuchiwał się prowadzącej
                   lekcję Racheli, zwykł trzymać otwarte usta, jakby to nimi chciał słuchać.   443
   440   441   442   443   444   445   446   447   448   449   450