Page 406 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 406

Niemca i zapytał go prosto w twarz: „Hassen zi mich, Herr Offizier?” , padłaby
                                                                          2
                 odpowiedź: „Ja, ich hasse dich, kretsiker Jude, mach das du fort kommst!” .
                                                                               3
                   Michał doszedł do pocieszającego przekonania: nienawiść była szaleństwem,
                 histerią, chorobą, na którą trzeba jedynie znaleźć lekarstwo. Duch ludzki jest
                 genialnym mechanizmem, nie można mu odmówić życia tylko dlatego, że jeden
                 z jego trybików źle pracuje, trzeba go naprawić. Pozostaje tylko kwestia, w jaki
                 sposób, czym? Jednej rzeczy był pewien: „Naród przeciw narodowi więcej nie
                 podniesie miecza” . Ale wówczas nie będzie już narodów. Wszystko to jednak
                                4
                 nie oznacza, że nienawiść wówczas zniknie z ludzkich serc. Na przykład ten Nie-
                 miec, on jest tylko niezablokowanym, swobodnym kanałem, w którym panoszy
                 się nienawiść, ale gdzie jest jej źródło?
                   Drzwi mieszkania Belli byli otwarte. Kuchnia była czyściutko wysprzątana.
                 Na stole leżał ten sam biały obrus, na którym Bella podała wczorajszy posiłek.
                 Pozostałe pokoje również były czyste i puste. Michał zszedł z powrotem na po-
                 dwórko. Kiedy mijał bramę, przypomniał sobie, że tutaj mieszkał kiedyś Sprze-
                 dawca Toffi z dziewięciorgiem dzieci, a wczoraj Michał widział tego szalonego,
                 zawsze załzawionego, małego Żyda przy stole Belli. Zszedł parę schodków do
                 ciemnego korytarza i usłyszał, że z piwnicy dochodzi dźwięk podobny do śpiewu.
                 Ktoś złapał go za ramię: – Gdzie?
                   Próbował otrząsnąć z siebie dłoń: – Swój.
                   – Swój, to znaczy kto? – ręka nie ustępowała. Podał swoje imię, a głos stał
                 się przyjaźniejszy – Gut woch , doktorze! Przepraszam tysiąckrotnie, ale rebe nie
                                        5
                 pozwolił nikogo wpuszczać. Jeśli Pan sobie życzy, to wywołam kogoś, mechetej-
                 se ! – powiedział śpiewnie ten na wpół męski, na wpół żeński głos.
                   6
                   – Chciałbym się dowiedzieć, czy twój rebe wie, gdzie jest córka Cukermana…
                   W tym momencie dopiero ręka puściła jego ramię, a młody głos aż się zająknął
                 z przejęcia: – Córka Cukermana? To żaden problem! Ta cedejkes ? Z pewnością
                                                                      7
                 jest w środku. Przecież ona pierze rebemu i uczniom… Rebe mówi, że ona jest
                 ponownym wcieleniem samej matki Racheli… Ona czyni wielkie micwy dla bieda-
                 ków… Tak, niech pan zapyta każdego na podwórku… A wie pan, że ją tam uczą






                 2     Nienawidzi mnie pan, panie oficerze? (niem.).
                 3     Tak, nienawidzę cię, parszywy Żydzie, zjeżdżaj stąd! (niem.).
                 4     Księga Izajasza (Iz 2,4).

                 5     Dobrego tygodnia (jid.); pozdrowienie na koniec szabatu.
                 6     Z przyjemnością (jid.).
          404    7     Pobożna kobieta (jid.).
   401   402   403   404   405   406   407   408   409   410   411