Page 398 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 398

Michał był zdeterminowany, aby nie wszczynać na nowo kłótni. Nie dlatego,
                 że się poddał, ale nie mógł się obejść bez jej uśmiechu, bez jej wesołości. Podjął
                 temat Belli, ponieważ nie dzielił ich. Długo nie trwało, a Dziunia usiadła mu na
                 kolanach i objęła ramionami jego szyję. Wciąż jeszcze była poważna i ciągle
                 wyglądała jak spłoszony króliczek, ale uśmiech już zaigrał w czerni jej oczu. –
                 Dziwne, co? – powiedziała w zamyśleniu. – Jestem inna niż Bella… Całkiem inna,
                 ale pragniemy przecież tego samego.
                   – Ale różne przyczyny kierują wami – przerwał jej.
                   – Co masz na myśli? – już prawie poczuła się dotknięta.
                   – Ty kochasz życie, a ona je znienawidziła.
                   Przechyliła głowę i przeszyła go wzrokiem: – Nawet jeśli to prawda… to
                 uważasz, że ona nie ma racji…? Ja i tak jestem dumna z niej. Ona, rozumiesz,
                 ona ma lepszy charakter ode mnie. Jak już coś robi, to jest w tym skrupulatna.
                 Musiałbyś zobaczyć, jak ona rzuciła się w wir pracy, jak studiuje syjonizm, uczy
                 się hebrajskiego i będzie znała ten język, nie jak ja, która zostałam przy śpiewa-
                 niu hebrajskich piosenek… A wiesz od czego zaczynała? Zaczęła od Tanachu .
                                                                                 1
                   Michał uśmiechnął się: – Aby dokonać zemsty, trzeba studiować Tanach?
                   Odpowiedziała mu również uśmiechem: – Ale nie potrafi zadawać ran.
                   – Ani leczyć.
                   – To jak myślisz, dlaczego zabrała się za Tanach?
                   – Wydaje mi się, że zmagała się ze śmiercią ojca. A to, co mówisz, że studiuje…
                 To jej wyjdzie na dobre, jak sądzę.
                   Dziunia każdego dnia szła odwiedzić siostrę, która mieszkała sama w wielkim
                 domu. Bella zabiła drzwi balkonowe. Zamknęła pokój, w którym kiedyś leżał
                 chory Samuel – nigdy tam nie wchodziła. Drzwi do innych pokoi także trzymała
                 zamknięte, a sama mieszkała w kuchni. Nie chciała słyszeć o propozycji prze-
                 prowadzenia się do Dziuni i Michała.
                   Jej ruchy straciły melancholijną ospałość, a wzrok nie miał już mętnego, roz-
                 marzonego blasku. Czasami Dziuni wydawało się, że Bella straciła coś zasadni-
                 czego, coś, co było swoiste dla dawnej Belli. Teraz wiało od niej obcością, nawet
                 jej głos stał się twardszy, nabierając ciężkiego, oschłego brzmienia. Wydawało
                 się, jakby Bella uschła, nie tylko fizycznie, ale również wewnętrznie.
                   Jej twarz nabrała zielonkawej barwy, pod oczami miała opuchliznę, a kości
                 policzkowe sterczały z obu stron. Ze szpiczastym, długim nosem sprawiała wra-
                 żenie ohydnego, drapieżnego ptaka, który czai się w milczeniu, ale wkrótce rzuci
                 się i pokaże szpony. Dziunia niechętnie widziała siostrę w takim stanie. Ale im
                 bardziej Bella stawała się jej obca i przerażająca, tym częściej biegła ją odwiedzić.




                 1    Tanach – akronim określający Biblię Hebrajską, utworzony od początkowych liter trzech części
          396      Pisma: Tora („Prawo”), Newiim („Prorocy”), Ketuwim („Pisma”).
   393   394   395   396   397   398   399   400   401   402   403