Page 278 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 278

– Chcę zobaczyć, jak zamykasz okiennice, tatusiu.
                   Pozwalał jej patrzeć. Potem brał ją za rękę i wracał do domu. – Chodź, córko,
                 zrobimy noc.
                   Drobny cień stał w ramie otwartych drzwi i nie pozwalał ich zamknąć.
                   – Ja… Ja… – wychrypiał Bunim. – Nie mogę panu odpowiedzieć.
                   Z rozrzuconymi ramionami padł ponownie na łóżko Miriam.
                   Nie wychodził z mieszkania, ale Sprzedawca Toffi nie dawał za wygraną.
                 Przychodził kilka razy dziennie i wznosił nad nim lament szaleńca. Bunim ledwie
                 dostrzegał jego wyjścia i powroty. Miał przytępione zmysły. Tylko parą wewnętrz-
                 nych oczu jasno i wyraźnie widział Miriam i dzieci. Wciąż wychodził z nimi na
                 wolność. Całą rodziną. Spacerowali słoneczną ulicą. Miriam uśmiechała się
                 i kręciła głową: – Chcę takiego mieszkania, w którym jest ciepło. Żeby do środka
                 wpadało słońce, piec grzał… Wymarzliśmy Bunimku.
                   Zamknięte okiennice nie przepuszczały ani drobiny światła. W ciemności,
                 wśród niewidocznych ścian, Bunim gromadził wszystkie dni swego życia – przeszłe
                 i przyszłe, jego żony i dzieci. Widział chwile jak mgnienie oka, tak wyraźne, jak
                 gdyby ucieleśnione. Czuł woń włosów Blimele, gładził krągłości bioder Miriam.
                 Widział pomarszczoną jak u starca główkę nowo narodzonego, jedynego syna.
                 Blimele miała siedem lat. Szła pierwszy raz do szkoły. Była uczennicą gimnazjum,
                 a potem – panną młodą… Widział siebie spacerującego z córką po jasnych ale-
                 jach, w milczeniu dzielącego się z nią istotą duszy. Całującego zarówno ją, jak
                 i wspaniałą, słodką wolność. Odczytywał jej wiersze. Dedykował jej dzieła. A syn,
                 ten, który będzie po nim odmawiał Kadisz, siedział wraz z ojcem nad otwartą
                 Biblią i Talmudem. – Zszedłem z drogi, tato… – Rozżalił się Bunim przed swoim
                 nowo narodzonym synem, który nosił imię po dziadku, magidzie  z Łęczycy.
                                                                        1
                 Syn, duży i nieznajomy, głaskał Bunima po głowie i uspokajał go: – Zaczniemy
                 od nowa… – Otworzyli razem chumasz : Bereszit bara Elohim et ha-szamajim
                                                 2
                 we-et ha-arec … Gdzieś w środku nocy Berkowicz zaczął śpiewać i recytować
                            3
                 z pamięci cały pięcioksiąg, strony Gemary, Psalmy, Lamentacje, Pieśń nad
                 Pieśniami, Koheleta. Gęsty mrok przemienił się w światło i dźwięk. Był biały jak
                 całun śmiertelny, a dzień nie różnił się od nocy.
                   Czasem dni, które nazbierały się w środku, traciły na gęstości. Wyciekały
                 z pokoju, a Bunim tłumaczył sobie, że drzwi nie są dość dobrze zamknięte i to
                 dlatego obrazy mu umykają. W takiej właśnie chwili czuł kłucie serca, zaczynał




                 1    Magid – wędrowny kaznodzieja.
                 2    Chumasz – Pięcioksiąg Mojżeszowy (hebr. Chamisza, Chumsze(j) Chumasz; jid. Chumesz), pierw-
                   sza część Biblii Hebrajskiej, obejmująca Księgi: Rodzaju, Wyjścia, Kapłańską, Liczb, Powtórzonego
                   Prawa.
          276    3    Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię, tłum. I. Cylkowa.
   273   274   275   276   277   278   279   280   281   282   283