Page 277 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 277
Trzeciego dnia szpery, w ciszy i ciemności zaskrzypiały drzwi do chaty Berkowiczów
i do środka zajrzał cień. Cień drobny, chudy, nachylił się nad Bunimem: – Przysze-
dłem przekazać panu dobrą nowinę, kochany sąsiedzie – wyjęczał cień. – Bramy
nieba stoją otworem… Mesjasz nadchodzi… – Berkowicz nie poruszył się. Oczy
miał suche, otwarte, zwrócone w kierunku lalki, która wciąż leżała w tym samym
miejscu przy drzwiach. Jej szklane oczy błyszczały w mroku tajemnym blaskiem.
– Kochany sąsiedzie, odpowiedz mi – błagał głos cienia. – Trzeba mieć siłę dla
Mesjasza… Proszę, przyniosłem panu posiłek. Proszę wziąć do ust. Nabierze
pan krzepy, aby wyjść mu naprzeciw z tańcem i pieśnią.
Jakaś dłoń szukała ust Bunima. Wypadł z niej cukierek i potoczył się po pod-
łodze. Sprzedawca Toffi ukląkł, żeby go poszukać. Dotarł do łóżka Blimele i rzucił
się na nie. Łóżko zaskrzypiało ostro, chrapliwie – rozrywając wszelką ciszę, uszy
wszelkich otchłani, czaszki gór, posłania mórz, sieci wichrów.
– Niech mi pan odpowie! – Jęczało łóżko.
Berkowicz podniósł głowę, wydobył ciało spod pościeli i zeskoczył na podło-
gę. Podbiegł do łóżka Blimele, chwycił człowieczka, podniósł go w górę i rzucił
w kierunku drzwi: – Wynocha!
– Niech mi pan odpowie! – człowieczek wyciągnął do niego ręce. – Bez pana
odpowiedzi nie przybędzie.
Bunim poczuł lalkę Lili pod stopami. Unosiła ku niemu ręce:
– Odpowiedz!
Podniósł Lili i poczuł jej zimną ceratową skórę. Zaniósł ją do stojącej pod
oknem lalczynej kołyski. Od okna biło zimno. Bunim odnalazł kołderkę Lili…
Cień stał w drzwiach. Bunim zostawił go w spokoju i wyszedł na zewnątrz
zamknąć okiennice. Blimele przydreptała i zatrzymała się obok, naga, bosa na
zimnych kamieniach. 275