Page 190 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 190
miejsce? Czy taki ktoś będzie lepszy? Tak, samobójstwo jest najłatwiejszym
wyjściem… A po drugie, nie mam skłonności samobójczych.
– Tylko mordercze – ucięła Klara.
Na komodzie leżał najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymał od
mieszkańców getta. Tego roku w przededniu święta Rosz ha-Szana dostał album
oprawiony w drewno i skórę, a w nim życzenia od czternastu tysięcy pięciuset
pięćdziesięciu siedmiu dzieci w wieku szkolnym . Każde dziecko samo napisało
2
swoje imię, a każda strona albumu rozpoczynała się modlitwą czy też wierszem
ułożonym przez jedno z nich. Wersy były zapisane w jidysz, po hebrajsku i również
po polsku, a na okładce był napis: „Jesteś przełożonym, który się o nas troszczy”.
Niektóre z poematów nawet zapamiętał, może niedosłownie, ale pamiętał ich
treść: „Oddałeś nam swoje życie” – było napisane w jednym z nich. „Jesteśmy
celem twoich dążeń… Wygląd masz surowy, ale serce łagodne… Przelewasz
krew za każde dziecko… Z najczystszego źródła – serca dziecka spływa tysiąc
błogosławieństw na twoją szlachetną głowę…”
Dlaczego teraz przypomniał sobie o tym albumie? Jak będzie mógł zasnąć
dzisiejszej nocy? A jutro znowu przyjdzie dzień. Kto wie, co ze sobą przyniesie?
Mordechaj Chaim spojrzał w okno i ujrzał dalekie, ciemne niebo. – Jesteś
sam… sam… sam… – śpiewał świerszcz. – Najsamotniejszy z samotnych… –
Mordechaj Chaim odwrócił się plecami do okna. Łóżko zaskrzypiało.
– Chcesz się napić wody, Chaimie? – usłyszał głos Klary.
Nie odezwał się. Dzisiejszej nocy nie miał sił, by zaczynać z nią rozmowę. Myśli
tak huczały w jego głowie, aż wydawało mu się, że Klara wyraźnie je słyszy. Zaczęły
się wikłać i plątać, a on czuł się coraz bardziej zmęczony. Pokój napełnił się roz-
kołysanymi cieniami, ludzkimi oczami, uszami… ulicą i gettem. Mordechaj Chaim
był drzazgą na niespokojnym morzu. Krzyki… nienawiść… tak wiele nienawiści!
Był dzieckiem, jakimś Mordechajem Chaimkiem… w dalekim, rodzinnym sztetlu
na Litwie. Dawno zapomniana twarz matki wyłoniła się z ciemności. Zwrócił się
w jej kierunku: – Mamo, ukryj mnie! Oni chcą zabrać dzieci!
Twarz matki była twarzą starej kobiety na łożu śmierci. – Nie jesteś
moim synem – powiedziały martwe usta. – Nigdy nie miałam dzieci. Jestem
bezpłodna.
– Co mam robić z dziećmi z sierocińca, mamo?
Martwa staruszka odpowiedziała: – Wiedz, że sam jesteś sierotą.
Nad ranem obudzono go ze snu. Przybiegł policjant, aby przekazać, że dzie-
2 Album, o którym mowa, został faktycznie wręczony Rumkowskiemu 23 września 1941 r. z okazji
święta Rosz ha-Szana. Powstał z inicjatywy Wydziału Szkolnego i zawiera podpisy 14 587 dzieci
i 715 nauczycieli, z których większość zginęła potem w Chełmnie nad Nerem. Album jest dziś prze-
188 chowywany w YIVO w Nowym Jorku.