Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 72

cykorii, a dla Blimele Miriam ma trochę kaszy. Dzisiaj chciała mieć go przy sobie,
               aż się przyzwyczai, przywyknie do obcych kątów.
                  Dopiero gdy Blimele zasnęła, przysunąwszy wózek z otuloną lalką do swojego
               łóżeczka, a Miriam wyprasowała zasłonki na okna, Bunim zarzucił płaszcz i wy-
               szedł na podwórko. Jego twarz wciąż jeszcze była rozpalona, a sztywny futrzany
               kołnierz nieprzyjemnie ostro drapał go w spoconą, nieogoloną brodę.
                  Odetchnął głęboko i zaraz poczuł nieprzyjemny smród klozetów. Ruszył
               szybkim krokiem, aby oddalić się od miejsca, gdzie stał jego domek. Podwórko
               było puste. Ponad nim wisiał głęboki, czarny kwadrat – fragment wieczornego
               nieba. Gdzieś daleko za chmurami jaśniała poświata księżyca – zamglone oko,
               które zagląda na podwórko. Przez szpary pomiędzy niedokładnie zasuniętymi
               zasłonami w oknach również przenikały skąpe, blade pasma światła. Szukały
               księżycowej poświaty, pragnąc coś jej opowiedzieć – równie blado, niewyraźnie
               – lecz nie były w stanie jej dosięgnąć.
                  Bunim rzucił okiem na zaśnieżony kącik obok płotu. Stało tam nagie, niskie
               drzewo do połowy otulone śniegiem. Zbliżył się do niego, próbując udeptać                                                     Rozdział trzeci
               twardy i śliski śnieg. Popatrzył w górę, w kierunku okien. Gdzieś płakało dziecko.
               W innym mieszkaniu kłócono się. Dziewczęcy głos zanosił się śmiechem. Gdzieś
               w pobliżu za zamkniętymi drzwiami zaszczekał pies. Podarte kawałki papieru,
               szmat i śmieci tańczyły w ciemności swój bezszelestny taniec, prowadzone ręką
               lekkiego, zimnego wiatru.
                  Pot na plecach Bunima zaczął zamarzać, kłując ciało żelaznymi igłami.
               Przyspieszywszy kroku, coraz raźniej przemierzał puste podwórko okolone
               murami. W duszy Bunima rozległ się krzyk. Uniósł głowę w kierunku bladego,
               zamglonego blasku światła na wyciętym kawałku nieba.
                                           17
                  – Boże! – zawołał z głębokości .




















               17   Por. psalm 130: „Z głębin wzywam cię, Boże” (przekład I. Cylkowa), psalm często cytowany, znany
                  i popularny w tradycji – również żydowskiej – w wersji łac. De profundis.
   67   68   69   70   71   72   73   74   75   76   77