Page 401 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 401

4
                  mogę zrobić kroku. – Zapytałem, dlaczego nie postara się o kwit na vigantol ,
                  który miał być lekiem na to schorzenie. Wzruszył ramionami: – Kwit mam, ale
                  kto za mnie pójdzie i stanie w kolejce po buteleczkę? Ojciec? Brat? Z powodu
                  mnie straciliby zupy w resorcie.
                     Opowiedział mi, że jak długo żyła jego matka, wszystko w domu działało
                  i rodzina się jakoś trzymała. Ojciec zawsze był żarłokiem, a tu, w getcie, czasem
                  wpada w szał z powodu głodu. Matka i siostry oddawały mu codziennie po pięć
                  deko chleba. Ale matka zmarła tej zimy, a siostry dobrowolnie stawiły się do
                  wywózki. Teraz Icchok wraz z ojcem i bratem sami prowadzą gospodarstwo,
                  które jest jak okręt bez steru. Gdy tylko w domu pojawia się racja, zjada się ją,
                  a w pozostałe dni chodzi głodnym. – Nawet gdybym sobie podzielił jedzenie,
                  ojciec by mnie okradł – powiedział Icchok. – Wciąż na nas warczy. Powiada,
                  że o niego nie dbamy. Należałoby mu oddawać przynajmniej dwa deko chleba
                  dziennie… Ponieważ jest ojcem, powiada. Gdy umarła mama, nie pozwolił nam
                  o tym zameldować. Przez tydzień trzymał ją zamkniętą w innym pokoju i odbie-
                  rał racje na jej kartę. Tam, w środku, mama leżała nieżywa, a on tu siedział za
                  stołem i żarł. Masz swoich bundystów – zakończył.
                     W głębi serca gratulowałem sobie, że odkryłem przyczynę odejścia Icchoka
                  z partii. A także, że moja rodzina trzyma się całkiem dobrze. W drodze do domu
                  kupiłem cukierka u sprzedawcy toffi, z którym od dawna się przyjaźnię. Zawsze
                  razem z cukierkiem stara się sprzedać mi nieco wiary. Kupiłbym ją, gdybym miał
                  za co. Jak byłoby mi dobrze, gdybym wierzył w Boga.


                                                   *



                     Dzisiaj zaraz po pracy poszedłem odwiedzić chorego Icchoka. Leżał w łóżku
                  i czytał tę samą książkę. Dostrzegłszy mnie, wypalił od razu: – Jedna rzecz jest
                  dla mnie jasna, słyszysz, Dawidzie? Tylko element lewicowy zorganizuje się
                  przeciwko Niemcom. A ja chcę dożyć tylko tego jednego. Pytanie, czy podołam.
                  Niemiec jest bardzo sprytny, słyszysz, nie masz pojęcia. Postanowił, że nie bę-
                  dziemy go widzieć i go nie widzimy. Widzimy tylko nieprawość, która się dzieje
                  tu, w środku, i często zapominamy, że to oni zrobili z nas śmieci. Mam wyrzuty
                  wobec ojca… Za to, co wczoraj ci powiedziałem. Nie mogłem przez to spać całą
                  noc. Był dobrym tatą, wierz mi. Spędzał z nami czas, uprawiał z nami sport,



                  4    Vigantol – preparat zwierający witaminę D, który był przeznaczony do leczenia ostheomalatis (roz-
                     miękczenia kości), w getcie uważany za „cudowny środek” ratujący zdrowie i życie, dlatego trud-
                     no go było zdobyć, a jego cena była bardzo wysoka (za buteleczkę zawierającą 10 cm vigantolu
                     trzeba była zapłacić nawet 300 marek).
                                                                                       399
   396   397   398   399   400   401   402   403   404   405   406