Page 309 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 309
zatkanymi brudnymi szmatami, zabitych deskami i kawałkami blachy, straszyła
swoją ślepotą.
Josi zaglądał na podwórza. Ziały pustką, zdeformowane czarnymi kupkami
tygodniowego śniegu, pokryte szarymi plamami świeżego oraz kawałkami przy-
marzniętego doń łajna. Tylko tam, gdzie pompy nie zamarzły, wciąż odbywały się
wędrówki z sąsiedniego podwórka po wodę. Stamtąd dobiegała Josiego muzyka
2
pomp, skrzypiący, zardzewiały nigun , który zdawał się skarżyć na skurcze żołądka
nękające studzienną głębię, na smutek dławiący gardła pomp, niepozwalający
im wypluć obfitego strumienia wodnistych łez – tylko zmuszający do sączenia
cienkich stróżek, które jak przezroczyste kamyki spadały do wiader, uderzając
w blaszane dno, stukając, wołając… bezradnie. Pyski pomp były porośnięte
długimi, lodowymi brodami. Chociaż mieszkańcy podwórza dbali o nie, owijając
szmatami ich szyje, nie mogły się rozgrzać i odtajać, więc niczym siwi starcy i biała
zima walczyły z rękami, które budziły je z odrętwienia. Stopy Josiego pragnęły
wytańczyć lament rur w takt ich żałobnej pieśni.
Zamiast tego jego kroki stawały się coraz wolniejsze. Ciążyło mu zmęczenie
ulic. Z kupkami ciemnego śniegu po bokach, zatartymi granicami pomiędzy
chodnikiem a jezdnią, resztkami płotów jeszcze nie rozebranych na opał, które
straszyły gdzieniegdzie jak ostatni ząb w bezzębnych ustach, z pustymi miejscami
wyzierającymi spoza rozebranych ogrodzeń – ulice sprawiały wrażenie przygar-
bionych, zbyt słabych, by trzymać się prosto. A nieliczni przechodnie jeszcze
pogłębiali ten obraz. Również ich krok ślizgał się i plątał. Nawet gdy spieszyli do
kuchni, była w ich biegu jakaś niedbałość, apatia. Josi czuł, że zaraz, za chwilę
sam upadnie na środku drogi, bez woli, aby powstać. Więc biegł z powrotem na
Bałucki Rynek, chwytał młotek czy hebel i gorączkowo rzucał się w wir pracy.
Ale nadeszły dni wielkich zamówień dla resortów, a zwłaszcza dla fabryk
stolarskich. Prezes był uszczęśliwiony. W ogóle były to dni, gdy świętował swoje
zwycięstwo. Pokonał tych wszystkich, którym przez całe życie zazdrościł, tych,
którzy mieli rzesze za sobą, którzy kiedyś odsuwali na bok jego, Mordechaja
Chaima – robiąc zeń człowieka zajmującego się pokątnymi interesami, działacza
drugiej ligi, żałosnego filantropa, kupca gorszego sortu, agencika ubezpieczenio-
wego . W końcu pokazał im, kim jest. Tym partyjnym bonzom, przedwojennym
3
działaczom ani odrobinę nie pomoże to, że po długich kłótniach utworzyli jeden
front przeciw niemu, Mordechajowi Chaimowi. Nie pomogło im podburzanie
2 Nigun (hebr.) – nucona melodia; charakterystyczny, rytmiczny śpiew żydowski wykonywany bez
słów np. podczas posiłków szabasowych, przede wszystkim związany z kulturą chasydzką.
3 Rumkowski prowadził początkowo w Łodzi niewielki zakład produkcji tkanin pluszowych, a w okresie
międzywojennym pracował jako agent ubezpieczeniowy. Był działaczem syjonistycznym, organi-
zatorem Internatu dla Dzieci Żydowskich i Fermy w Helenówku. Na rzecz sierocińca kwestował
u bogatych Żydów (Rosenfarb opisała to w I tomie Drzewa życia). 307