Page 218 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 218
istnieć wobec nowego miłosierdzia. Spał z nią od czasu do czasu, a jej wdzięczność
napełniała serce nieopisaną wzniosłością.
Do tego syn Mietek również stał się w getcie przystępniejszy. Rozrósł się
jeszcze, zyskał na sile i muskułach, zmężniał. Nie był już synem, który odzywa
się do ojca tylko wówczas, gdy potrzebuje kilku złotych. Stał się kamratem,
człowiekiem, z którym można zamienić słowo, który zna się na rzeczy, zna życie
i potrafi ojca nawet co nieco nauczyć. Mietek z taką oczywistością kładł na stole
zarobek policjanta i radosny przynosił otrzymywane co tydzień talony, że czasem
pan Adam czuł się wręcz zawstydzony i winny w obliczu synowskiego oddania.
Zdawało mu się, że w gruncie rzeczy nie zasłużył na nie, więc przyjmował je jak
podarunek, dar nieba.
Ale ponad wszystkim była Sunia – brunatna suka o długich, zwisających
uszach, brązowych, okrągłych oczach i mądrym, uległym spojrzeniu. Tak, do niej
Adam przywiązał się jeszcze w poprzednim życiu. Kiedyś wracał do niej z utęsknie-
niem, przynosił smakołyki, wyprawiał się z nią na polowania. Nie było urlopu
czy podróży, żeby jej ze sobą nie zabierał, niezależnie od tego, jak trudne byłoby
urządzanie się z nią w obcych miejscach, hotelach czy domach gościnnych. Nigdy
nie przyszło mu jednak do głowy, że ją naprawdę kocha. Dopiero tutaj, w getcie,
dotarło to do niego jak objawienie. On, który nikogo na świecie nie pokochał,
a jedynie żonglował słowem „miłość” zarówno w życiu rodzinnym, jak i poza
nim, on, który naprawdę nienawidził tak wielu ludzi, nawet wobec najlepszych
przyjaciół czuł mieszaninę pogardy i niechęci – kochał właśnie zwierzę, psa.
I cieszył się tym uczuciem, oddawał się mu. Pomyślał, że przez całe życie był
emocjonalnym impotentem, i że Sunia może go nauczyć kochać, pomóc odkryć
w sobie skarb, który nada życiu nowy sens.
Fakt, że właśnie pies jest w stanie zrobić to, czego nie potrafił żaden człowiek,
nie zaskoczył Adama. Od dawna już był przekonany, że ów pies należy do rasy
wyższej, podobnie jak człowiek. Bo chociaż pies nie został stworzony do wielkich
czynów i mądrości, jakie potrafi osiągnąć rodzaj ludzki, był wszakże wolny od
fałszu, zbrodni, nieuczciwości, którymi człowiek się odznaczał. Ta wierność czyż
nie była wysublimowanym wyrazem psiej natury, której obcy był egoizm po brzegi
wypełniający ludzką duszę?
Adam spoglądał na Sunię. Ale chociaż patrzył na psa, było w tym patrzeniu
coś z szacunku, podziwu i wdzięczności.
Każdego dnia po kolacji czesał ją i czyścił. Nigdy tego przed wojną nie robił,
zostawiając zajęcie szoferowi czy innemu służącemu. W getcie zajmował się nią
sam, rozmawiając przy okazji z suką nie za pomocą słów jak kiedyś, gdy przema-
wiał i żartobliwym tonem opowiadał głupstwa – zwykła rozmowa z psem. Teraz
komunikował się z nią za pomocą wzroku. Nie dzielił się już banałem, którego
dźwięk brzmiałby komicznie, żałośnie. Tu pasowało milczenie. Tym sposobem
rozmowa angażowała obie strony, była bogatsza, pełniejsza, nie musiał się
216 chować w pancerzu słów, mowy pełnej niedopowiedzeń.