Page 132 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 132

getto jako wkład w niemiecką gospodarkę, a także trafiały do kieszeni Hansa
               Biebowa i jego współpracowników.
                  Wokół Bałuckiego Rynku znajdowało się kilka wiekowych budynków, które
               teraz gorączkowo przerabiano na fabryki lub tak zwane „resorty pracy”. Tutaj
               znajdowała się także centralna buchalteria getta.
                  Dookoła kościoła Najświętszej Maryi Panny, który również zamknięto w getcie,
               rozciągał się plac Kościelny. Był on bardziej „arystokratyczny” niż dwa poprzednie
               – miał staroświecki wygląd i stosowny do wyglądu charakter miejsca ważnego
               w historii miasta. Tutaj w powietrzu unosił się zapach przeszłości. Dawniej,
               w niedziele, ludność polska przychodziła do kościoła w swoich najlepszych
               i najpiękniejszych ubraniach. Tutaj spacerowano i umawiano się na randki. Stąd
               wyruszano na procesje po ulicach ze świętymi obrazami, sztandarami i śpiewami.
               Tu czasami zbierały się grupki polskich chuliganów i stąd wyruszały na Bałuty bić
               Żydów. Również tutaj łapano tramwaj, który jechał do miasta, albo też wysiadano
               z niego. Jednym słowem – plac Kościelny miał to, co nazywa się atmosferą.
                  Na placu, rzecz jasna, dominował kościół  z czerwonej cegły. Masywny,
                                                      2
               rozłożysty, górował nad całym gettem wieżami i zegarem na najwyższej z nich.
               Kościół był otoczony czerwonym ogrodzeniem, przez które wyzierały ciężkie
               gałęzie starych kasztanowców.
                  Naprzeciw kościoła znajdowała się plebania, również otoczona czerwonym
               ogrodzeniem, za którym przed wojną był ogród. Tam księża spacerowali po
               trawie między drzewami, odmawiając modlitwy i medytując o Jezusie i jego
               miłości do ludzi.
                  Dzisiaj w dawnej plebanii mieściło się Kripo – oddział policji kryminalnej.
               Konstrukcja budynku, podział na górne izby – duże i wygodne, oraz izby dolne –
               pojedyncze cele dla każdego księdza z osobna, umożliwiające zgłębianie tajemnic
               wieczności – nie wymagała żadnych szczególnych zmian. Na górze mieściły się
               biura śledcze Kripo i izba tortur, a na dole – pomieszczenia więzienne, które
               dopiero co zaczęły działać pod kierunkiem miłego, władającego jidysz i he-
               brajskim pana Sutera. Tutaj zapraszano Żydów z getta, aby powiedzieli, albo
               raczej wyśpiewali – pod wpływem tortur i bicia – gdzie ukryli dolary i brylanty,
               towary i pieniądze. A ten, kto niczego nie ukrył ani w mieście, ani w getcie, albo
               kto już przejadł to, co zostało ukryte, musiał zapłacić za to połamanymi kośćmi,
               kończynami, albo po prostu – życiem.
                  Żydom nie wolno było chodzić ulicą biegnącą przed budynkiem Kripo ani wzdłuż
               ogrodzenia. Był to jedyny opustoszały fragment placu Kościelnego, który poza nim


               2    Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Zgierskiej stoi w miejscu pierwszego
                  drewnianego łódzkiego kościółka. Neogotycka świątynia zaprojektowana przez Konstantego Woj-
                  ciechowskiego górowała nad dzielnicą staromiejską. Do końca 1941 r. kościół formalnie nie nale-
                  żał do getta, w 1942 r. został przekształcony na magazyn, potem na sortownię puchu i pierza.
         130      Wraz ze stojącym przy nim mostem jest to jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli getta.
   127   128   129   130   131   132   133   134   135   136   137