Page 110 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 110
Roztargniona Szejndl zabrała się za przygotowywanie choremu jedzenia.
Wkrótce stała przed nim z talerzem zupy. Szybko, szybko mieszała w nim łyżecz-
ką i połykała łzy, dmuchając w parę.
– Friede – szeptała – Friede… Zjesz coś? Jej ochrypły, męski głos był miękki
jak aksamit. Chory nie poruszył się. Szejndl zacisnęła powieki, jakby chciała
powstrzymać napływ łez: – Friede… Zmiłuj się nade mną! – Błagała i wciskała
łyżeczkę pomiędzy zaciśnięte wargi chorego. – Otwórz usta, Friede… Popatrz,
otwórz usta…
Zupa rozlała się w szparze między wargami, pociekła w kąciki ust i wypłynęła
zmarszczkami otaczającymi wargi, niczym po rynnach, na poduszkę. Wypływają-
ca zupa była czerwona. Szejndl podrapała łyżeczką po twarzy Friedego – a dwa
strumienie krwi, drobne i jasne jak czerwone, jedwabne sznurki, jęły wić się
z kącików ust – w bok, na szyję. Po chwili poduszka zabarwiła się wilgotną,
ognistą czerwienią.
Szejndl zmarszczyła brwi. Patrzyła. Następnie zagryzła pięść i w końcu
wykrzyknęła:
– Spójrz tylko, przecież leży jak jakiś Jezus ! Co robić? Człowiek gaśnie!
8
Estera patrzyła na strużki krwi wyciekające z ust Friedego. „Jak jakiś Jezus…”
– Słowa Szejndli powracały w niej, aż ujrzała krzyż. Na nim zaś, jak na łóżku, leżał
chory Friede. U stóp krzyża klęczały ona i Szejndl, dwie grzeszne Magdaleny,
przywarły do jego duszy i błagały: – „Friede, zmiłuj się… Pomocy!”
Szejndl przypadła do Estery i zaczęła się trząść: – Czego siedzisz jak gliniany
golem ? Dlaczego nie biegniesz wołać pomocy? Człowiek gaśnie, biada!
9
Estera chciała wstać, ale nogi nie słuchały. Wkrótce usłyszała z zewnątrz,
niczym z bardzo daleka, krzyk Szejndli.
Suterenę wypełnili ludzie. Wystrojone na szabat kobiety nachylały się nad
chorym i szmatkami wycierały strugi krwi płynące z ust. Jedna przykładała zimny
kompres do czoła, inna trzymała mokry ręcznik na jego żółtej piersi, na której
widocznym ukrwieniem odznaczały się wszystkie kości. Szejndl stała pomiędzy
nimi, darła paznokciami skórę twarzy. Mężczyźni udzielali rad Ślepemu Hene-
chowi, który stał na progu w maciejówce zsuniętej na tył głowy, wznosił na wpół
oślepłe oczy i pocierał dłonie z wielkiego wzburzenia. Kilkoro wystrojonych dzieci
wcisnęło się w drzwi i cicho szeptało. Ich gorejące oczęta skakały po twarzach
ludzi, rwały się do łóżka w niecierpliwej ciekawości. W ich szeptaniu czuło się
przejętą, dziecięcą grozę.
8 W oryginale Wi a Jojzl. Chodzi o figurę Jezusa umierającego na krzyżu.
9 Golem – według żydowskiej tradycji istota zbudowana z gliny na kształt człowieka, ale pozba-
wiona duszy, wolnej woli i zdolności mówienia. Zwyczajowo to określenie nieruchomej, zastygłej
108 postaci lub bałwana (głupka, tępaka).