Page 153 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 153
bezbożne słowa Szmulika. Nie wiedział bowiem, co ze sobą zrobić podczas tego
czekania, które kosztowało go tyle bólu serca i nerwów. Nagle, wbrew swojemu
postanowieniu, zwrócił się do Szmulika, bo przecież nie mógł pozostawić jego
wywodów bez odpowiedzi.
– Możecie stawać na głowie, Szmuliku – powiedział wzburzony, stanowczym
tonem – ale wybawienia nie osiągniecie. Słyszysz, co ci mówię? Wszyscy wpad-
niecie w kaf ha-kela ! Rebojne szel Ojlem jest bowiem z nami, a nie z wami.
43
Szechina jest na wygnaniu, tak jak i my wszyscy… a więc i świętość jest tu, a nie
tam. I ja jestem zadowolony, że tu jestem, słyszysz? Jestem zadowolony! – Prze-
ciągnął dłonią po ustach i brodzie, po czym dodał: – Nie odzyskacie Ziemi Świętej!
Muknszmalc, mówię ci! I sami siebie też nie wybawicie, ponieważ biegniecie tam
ze strachu. Kieruje wami strach przed gojami. A co mogą osiągnąć tacy tchórze,
do tego jeszcze bez Ojca w niebie?
Josel był tak zaabsorbowany własnymi słowami, że chociaż widział, jak Szmulik
podniósł Binele z fryzjerskiego fotela i wręczył jej słoik z maścią do smarowania
głowy, zdawał się tego nie zauważać.
Szmulik pogładził Binele po ramieniu i raz jeszcze pochwalił ją, wołając:
„Maladiec!”. Kierując kroki w stronę miski z wodą, by umyć ręce, zawołał do ojca
i córki:
– Smarować dwa razy dziennie! – Zwracając się do Josela, dodał: – Wpadnij
jeszcze kiedyś, to odpowiem ci na twoje pytanie. Widzisz przecież, że nie gryzę.
Josel miał ochotę wykrzyknąć: „A żeby cię psy pogryzły!”. Dostrzegł jednak
zapłakaną, lecz uśmiechniętą twarz Binele i pełne wdzięczności spojrzenie,
które ze Szmulika przeniosła na niego. Nie odezwał się więc ani słowem, tylko
pociągnął ją za rękaw i szybko wyszedł z nią na zewnątrz.
Gdy przechodzili przez rynek i Pociejów, ze wszystkich stron ludzie rzucali
Joselowi pełne dociekliwej natarczywości i podejrzliwości spojrzenia. Dlaczego
Josel poszedł z parchem Binele do Szmulika Felczera? Czy Frejndla, żona sztepera,
która leczyła parch tak, że nie zostawał po nim żaden ślad, nie była wystarcza-
jąco dobra? Nie inaczej, tylko pobożny Josel rzeczywiście ostatnio zmienił się
na gorsze. Najwyraźniej reb Lejbele Szames nie wszystko wyssał sobie z palca.
Lecz jeśli szatan dobrał się do Joselego „o żelaznej woli”, znaczyło to przecież,
że jeszcze większe niebezpieczeństwo groziło wszystkim pozostałym Żydom
z Bocianów. Mężczyźni zaczęli więc ukradkiem sprawdzać swoje cicit, a kobiety
szeptały zamowy i spluwały przy tym po trzy razy.
Leżąc w nocy na posłaniu razem z siostrami Maszą i Dworcią, Binele nie
mogła zasnąć z bólu i przejęcia. Skóra głowy paliła ją i szczypała – a jednak
była szczęśliwa. Wciąż jeszcze czuła łagodny dotyk dłoni Szmulika na ramieniu
43 Kaf ha-kela – proca, katapulta; pojęcie z kabały mówiące o tym, że dusze grzeszników wpadają
w „pętlę” reinkarnacji, czyli odradzają się w kółko. 153