Page 114 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Naród Zatracenia.
P. 114

Zrobił na mnie                                                                                                                                Ten obóz nie był wytworem
         imponujące wrażenie.                                                                                                                    rozumu, lecz jego zaprzeczeniem,
         Getto ze swoją groteskową                                                                                                                szyderstwem z człowieczeństwa.
         imitacją autonomii                                                                                                                             Straszniejszego i bardziej
         przypominało diaboliczną                                                                                                                          beznadziejnego miejsca
         zabawkę, makietę                                                                                                                          nie widziałem nigdy wcześniej
         miasta-państwa,                                                                                                                            ani potem – chociaż widziałem
         i zdarzały się w nim                                                                                                                                 jeszcze bardzo wiele.
         pozory normalności,
         ale Auschwitz okazał się                                                                                                                      Nowo przybyłych do obozu
         gigantyczną ludzką                                                                                                                                       witała orkiestra.
         rzeźnią.
                                                                                                                                                              W grupie więźniów,
                                                                                                                                                      tworzących kolejkę do łaźni,
                                                                                                                                                       a w rzeczywistości do pieca,
                                                                                                                                                             gdzie zabijał ich gaz,
                                                                                                                                                             zauważyłem Prezesa
                                                                                                                                                              i jego najbliższych.
                                                                                                                                                           Legenda mówi, że inni
                                                                                                                                                                      więźniowie,
                                                                                                                                                    którzy go rozpoznali, wrzucili
                                                                                                                                                        Prezesa do pieca własnymi
                                                                                                                                                         rękami, ale to nieprawda.
                                                                                                                                                         Czekał razem z innymi.
                                                                                                                                                                Złamany starzec,
                                                                                                                                                                którego wszystkie
                                                                                                                                                         złe i dobre wysiłki poszły
                                                                                                                                                                       na marne,
                                                                                                                                                 jak moje. Może dlatego jego widok
                                                                                                                                                     nie sprawił mi przyjemności.
                                                                                                                                                           Bardziej spektakularne
                                                                                                                                                             były dla mnie dymy
                                                                                                                                                             nad Birkenau, bijące
                                                                                                                                                                   z krematoriów,
                                                                                                                                                      w których dzień i noc palono
                                                                                                                                                     zwłoki zagazowanych ludzi.
         114                                                                                                                                                                   115
   109   110   111   112   113   114   115   116   117   118   119