Page 283 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 283

Ale co ma zrobić, tego nie wiedział. Czy powinien bić się z Mojszem jak dwa
             samce walczące o samicę? Wydawało mu się to komiczne. A przy tym zraniłoby
             to również Binele. Poza tym nie miał najmniejszej ochoty z nim walczyć. Szanował
             go. To Mojsze miał wszelkie prawa do niej, bo ona mu te prawa dała.
                Stwierdził jednak, że Binele musi choć raz usłyszeć od niego, co on czuje do
             niej, jasno i wyraźnie. A ona musi równie jasno i wyraźnie choć raz powiedzieć
             mu o swoim wyborze i tym sposobem przypieczętować własny los, ale również
             Jankewa i Mojszego. Oczywiście to dziwaczne, aby on – wolny człowiek, pozwalał
             innemu człowiekowi, kobiecie, decydować o swym losie. Ale tak właśnie było.
             Binele miała władzę zarówno nad nim, jak i nad Mojszem. Wolność ptaka w klatce
             była ograniczona przez drugiego ptaka, który w tej klatce się znalazł.
                Przede wszystkim jednak musi zobaczyć się z Baruchem Wajskopem. Trzeba
             z nim wyjaśnić pewną sprawę, a poza tym ustalić, co się stało z panną Polcią.
             Zgodnie z wyrokiem, jaki wydał nad samym sobą – to on był tym, który ją zranił,
             a może nawet zabił i nieważne, czy rzeczywiście to był on, nieważne, czy ona
             przeżyła, czy – broń Boże – nie. Tak, bez wiedzy na temat Polci nie miał szans,
             był pozbawiony jakiejkolwiek siły i pewności siebie.
                Nigdy nie odwiedzał Barucha w jego nowym mieszkaniu. Obecnie każdego
             dnia wspinał się tam po schodach, wchodził do korytarza obwieszonego lustrami
             i pytał lokaja w liberii, czy Baruch już wrócił, kiedy ma wrócić, aż lokaj dał mu
             w końcu wiedeński adres, na który Baruch kazał kierować swoją pocztę. Jankew
             napisał list i zaczęły się dni oczekiwania. Czekał teraz na dwie koperty: jedną od
             Barucha i drugą z kartą mobilizacyjną. Ale nie mógł się doczekać.
                Zaczął szukać Binele.
                Był pewien, że ona nie mieszka już tam, gdzie zwykł jej wyczekiwać. Jeśli
             podała mu swój nowy adres wówczas, gdy parę razy się spotkali, to nie dosłyszał
             tego, a może nie chciał usłyszeć, nie chciał wiedzieć – obawiając się samego
             siebie. Teraz jednak zaczął jej szukać po mieście, ale miasto ukrywało ją przed
             nim. Miasto irytowało go przywidzeniami, kobietami o podobnym chodzie, o takim
             samym kolorze włosów. Binele była gdzieś, niczym ziarnko piasku na pustyni,
             a on – jak drugie ziarnko. Dwa ziarnka na pustyni rzadko się spotkają, a jeśli na-
             wet, to nie z własnej woli, tylko przypadek może sprawić, że natkną się na siebie.
                Jankew postanowił poszukać Pięknego Mojszego. Był popularnym w mieście
             młodym aktorem. Wszyscy znali go z chętnie oglądanych przedstawień rewiowych
             czy z występów w czasie wydarzeń organizowanych przez Poalej Syjon, poza tym
             Mojsze był obecnie funkcjonariuszem Związku Rzemieślników .
                                                                 2
                I rzeczywiście, z łatwością go odnalazł. Wychodził z budynku, w którym znaj-
             dowała się siedziba Związku. Był ubrany jak artysta: włosy związane w długą
             kitkę, do tego peleryna, laseczka w dłoni, jakby dopiero co wyszedł z teatru.



             2    Związek Rzemieślniczy był pod ogromnym wpływem łódzkiego Oddziału Organizacji Syjonistycznej.  283
   278   279   280   281   282   283   284   285   286   287   288