Page 282 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 282

na przystanku Niepodległość ? Czy to jest ten wzniosły ideał, za który powi-
                                    1
           nienem być gotów umrzeć? Gotów zabijać? Ja, który tak długo się wahałem
           i wciąż nie jestem pewien, czy przelewanie krwi jest uzasadnione, nawet w imię
           prawdziwie wzniosłych, świętych ideałów? Los natrząsa się ze mnie, pokazuje
           mi swój długi jęzor”.
             Tak, coś niejasnego, bolesnego było w tej oto wojnie – walce o granice między
           narodami, które dopiero co odzyskały wolność.
             Jankew, oddał się rozmyślaniom o Binele, jakby chciał oczyścić umysł.
             Myślał też o Pięknym Mojszem – z zazdrością, ale też z zaciekawieniem
           i dużą dozą sympatii. Nie zamierzał z nim konkurować. To nie byłaby konkurencja
           równego z równym, przynajmniej nie teraz, gdy Jankewa dręczyło poczucie winy
           i nie miał o sobie dobrego mniemania, ale wcześniej też nie. Poza tym każda
           miłość posiada swoje własne barwy, swoją własną intensywność i nie można
           ich porównywać.
             Był częścią przeszłości Binele, która już nie istniała poza jej pamięcią. Moj-
           sze, ten szlachetny, miły Mojsze, był częścią jej teraźniejszości. Dokładnie jak
           szlachetność ma przewagę nad podłością, tak teraźniejszość miała przewagę
           nad przeszłością, i tak też Mojsze miał przewagę nad nim – nad Jankewem.
             Taki wywód toczył się jednak tylko w jego głowie. W sercu nie mógł się uwolnić
           od poczucia, że to, co łączyło go z Binele nie miało żadnego związku z jakością jego
           charakteru, czy z przeszłością bądź teraźniejszością – tylko z niepowtarzalnym
           i ponadczasowym uczuciem. Oczywiście, Mojsze też miał prawo tak myśleć. Ale
           jakiś głos w sercu podpowiadał Jankewowi, że nawet jeśli Binele jasno nie zdaje
           sobie z tego sprawy – to czuje każdą cząstką swojego ciała, że jej metamorfoza
           ma związek nie ze wspaniałym Mojszem, ale z nim – grzesznikiem. Nie musiała
           ujmować tego w słowa, ale jej twarz, całe jej jestestwo wyrażało to za każdym
           razem, kiedy ją spotykał.
             „No i co?” – pytał sam siebie. Fakty były takie, że Mojsze odebrał mu Binele
           na zawsze, a te cienkie, pajęcze nici, które łączyły go z nią, już niemal zupełnie
           się porwały. Taka była rzeczywistość. I to on, powinien coś zrobić, musi coś
           uczynić, jeśli chce, z całym tym balastem poczucia winy, który dźwigał, ocaleć.
           A nawet jeśli jutro umrze, musi myśleć o swoim życiu, z jego blaskami i cieniami,
           w kategoriach jutra.





           1    Chodzi o słowa wypowiedziane rzekomo przez Józefa Piłsudskiego w 1918 r. do towarzyszy z PPS
             i często przywoływane nawet w publikacjach naukowych: Towarzysze, jechałem czerwonym tram-
             wajem socjalizmu aż do przystanku ‘Niepodległość’, ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do
             stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdźmy na ‘Pan’! Historycy twierdzą, że takie zdanie,
             które weszło w obieg, przypisał Piłsudskiemu znany z ciętego języka publicysta Adolf Nowaczyń-
    282      ski.
   277   278   279   280   281   282   283   284   285   286   287