Page 281 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 281

1


             Jak tonący, który zmaga się, by nie pójść na dno, tak Jankew z głębi rozpaczy
             wydobył się ku klarownej świadomości, że kocha Binele. Przestał odpędzać
             myśli o tym, przestał temu zaprzeczać czy tłumić. To był po prostu fakt. Jego
             dawna, młodzieńcza tęsknota do niej stała się miłością mężczyzny, nawet jeśli
             tak ułomnego i nieporadnego, jak on.
                I ten mężczyzna nie mógł już sobie pozwolić na okłamywanie samego sie-
             bie. Choćby nawet zaciskał powieki, to prawda o nim samym i o otaczającej go
             rzeczywistości aż kłuła w oczy. I kiedy otwierał je rano – teraźniejszość wraz ze
             wszystkimi swoimi niewiadomymi otwierała przed nim pytanie: „Czy ten dzień
             będzie jeszcze należał do mnie? Czy przeznaczenie zapuka do moich drzwi i zre-
             krutują mnie, abym stał się żołnierzem i walczył za Polskę, co nie będzie w pełni
             zgodne z moimi ideałami, a jedynie z ich częścią? Będę więc to czynił wbrew tej
             drugiej części, która opowiada się po stronie rozkwitu nowego społeczeństwa
             w Związku Radzieckim”.
                Zaraz potem pojawiała się jednak kolejna bolesna sprawa: „Ale co będzie
             ze społeczeństwem w Związku Radzieckim, teraz, kiedy bolszewicy doszli do
             władzy, a państwo budowane jest na ofiarach Bóg wie ilu pomordowanych ludzi?
             Co będzie z tą nową, wolną Polską, która w swej istocie tak mało się zmieniła?
             A co z przywódcą Polski, Józefem Piłsudskim, tym wizjonerem sprawiedliwego
             społeczeństwa w sprawiedliwej republice, był on przecież członkiem Polskiej
             Partii Socjalistycznej, ale jednak zadeklarował swoim towarzyszom: Wysiadam
                                                                                  281
   276   277   278   279   280   281   282   283   284   285   286