Page 312 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 312

& Chesley, nasi doradcy prawni pro bono. Rządy państw wschodnioeuropej-
          skich przysłały swoje delegacje i radców prawnych, którzy reprezentowali
          miejscowych robotników niewolniczych i przymusowych.
             Niemcy nadali negocjacjom rozbudowaną, elegancką nazwę w stylu
          Madison Avenue: „Niemiecka Inicjatywa Fundacyjna: Pamięć, Odpowiedzial-
          ność i Przyszłość”. Jakież to ironiczne (lub celowo wprowadzające w błąd)
          ze strony Niemców, aby użyć słowa „inicjatywa”, a następnie „pamięć”
          i „odpowiedzialność”. Gdyby ocalali z Holokaustu nie zmusili ich do roz-
          poczęcia rozmów, nie byłoby niemieckiej inicjatywy, pamięci, a już z pew-
          nością odpowiedzialności za ich krwawe czyny z czasów wojny. Niemiecka
          inicjatywa spóźniła się o jakieś sześćdziesiąt lat.
             Sądzę, iż powodem, dla którego Niemcy zaczęli szukać porozumienia,
          była frustracja wywołana kosztownymi pozwami zbiorowymi, składanymi
          przez ocalałych na własną rękę, a także presja polityczna i ekonomiczna.
          Amerykanie wywierali presję polityczną; presja ekonomiczna przyszła
          z krajów Europy Wschodniej, domagających się rekompensat dla setek
          tysięcy swoich obywateli, wywiezionych na roboty do Niemiec podczas
          wojny. Jednocześnie wielki biznes niemiecki chciał mieć dobre stosunki
          ze wschodnimi Europejczykami, aby móc bez kłopotu zdobywać tamtejsze
          rynki zbytu. Niemcy zamierzali zamknąć temat zbrodni popełnionych przez
          nich podczas Zagłady, ponosząc przy tym jak najmniejszą odpowiedzial-
          ność i wykazując jedynie niezbędne minimum przyzwoitości. Utworzenie
          fundacji miało być łatwym rozwiązaniem.
             Podczas negocjacji przedstawiciele przemysłu niemieckiego pod prze-
          wodnictwem doktora Manfreda Gentza z firmy Chrysler/Mercedes-Benz
          oraz hrabiego Lambsdorffa wypowiadali się w sposób nie budzący wąt-
          pliwości: chcieli raz na zawsze rozwiązać te sprawy, zawierając „pokój
          prawny”.
             Było również oczywiste, że Niemcy, jak sami twierdzili i sugerowali,
          pragną stworzyć dobrą atmosferę w stosunkach z USA i krajami Europy
          Wschodniej, powoli wychodzącymi z komunizmu.
             W miarę postępu rozmów zorientowałem się, że niemiecka „inicjatywa”
          nie miała nic wspólnego z moralnością i wartościami humanitarnymi;
          był to czysty biznes. Dla Niemców oznaczało to prawne zamknięcie tych
          okropnych, irytujących procesów sądowych. Dla prawników były to liczone
          w milionach dolarów honoraria; przypominali mi sępy, siedzące wysoko
          w koronach drzew w oczekiwaniu zdobyczy. Tak więc my, ocalali z Zagłady,


          312
   307   308   309   310   311   312   313   314   315   316   317