Page 275 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 275

– Jesteśmy wdzięczni, iż mogliśmy spełnić nasz prosty ludzki obowiązek.
               Słowa te zostały uwiecznione dla potomności na stronie tytułowej
            książki.
               Kolejna ceremonia, w której uczestniczyłem, była niezwykle wzrusza-
            jąca. Odbyła się w dramatycznej scenerii Zatoki Nowojorskiej. W cieniu
            sylwetki Manhattanu, gdzie nadal znajdowały się wieżowce World Trade
            Center, zostałem przewieziony statkiem Straży Przybrzeżnej z Battery Park
            przez wspaniałą zatokę, skąd widać było Statuę Wolności, Ellis Island, Sta-
            ten Island, New Jersey i Wyspę Gubernatora, aż do Liberty State Park. Tam,
            przed pomnikiem Natana Rappaporta, poświęconym ocalałym i wyzwoli-
            cielom, złożyłem podziękowania Amerykańskim Siłom Zbrojnym i złożyłem
            wieniec u jego stóp. Wyglądało to tak, jakbym grał w hollywoodzkim filmie,
            i tak też się czułem!
               Później wkroczyła ponura rzeczywistość i Amerykańskie Zgromadzenie
            musiało zabrać głos w kwestii moralnej. Gazety donosiły, że Niemcy zamie-
            rzają sprzedawać broń do Arabii Saudyjskiej, wzmacniając potencjał mili-
            tarny przeciwko maleńkiemu Izraelowi. Postanowiliśmy uczynić nasz głos
            słyszalnym, zamieszczając oświadczenie na stronie komentarzy w „New
            York Timesie”. Tytuł, wydrukowany tłustą czcionką, zawierał pytanie: „Ilu
            Żydów zabije tym razem niemiecka broń?”.
               W oświadczeniu wyraziliśmy swoje zaniepokojenie związane z plano-
            waną sprzedażą do Arabii Saudyjskiej nowoczesnego uzbrojenia, które
            ostatecznie znalazłoby się w rękach terrorystów i wrogich państw i zosta-
            łoby użyte przeciwko Izraelowi.
               Niemiecki dziennikarz przeczytał oświadczenie i sprawa została podjęta
            w Niemczech. „Der Spiegel” opublikował artykuł wstępny na ten temat, zaś
            oświadczenie zostało przedrukowane po niemiecku. Ku swojemu zasko-
            czeniu odebrałem telefon od niemieckiego ambasadora w Waszyngtonie,
            który pytał, dlaczego drukujemy agresywne oświadczenia w „New York
            Timesie” bez uprzednich konsultacji z nim. Dlaczego nie omówiliśmy z nim
            treści artykułu przed publikacją? Nie wydaje mu się, aby Niemcy zamie-
            rzały sprzedawać do Arabii czołgi Leopard, powinniśmy byli zapytać o to
            najpierw jego.
               Byłem zdumiony i udzieliłem ostrej odpowiedzi. Żyję w wolnym, demo-
            kratycznym kraju, nie w obozie koncentracyjnym. Dlatego też nie mam obo-
            wiązku przed publikacją konsultować oświadczeń ani niczego innego z amba-
            sadą niemiecką. Powiedziałem mu, że rząd niemiecki jest odpowiedzialny


                                                                         275
   270   271   272   273   274   275   276   277   278   279   280