Page 75 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 75
kiełbasy i ostatniego kęsa chleba. Zobaczyła uśmiechnięte dziecko – z wczoraj,
z dzisiaj? Z jutra...
Na czworakach zaczęła czołgać się pod podwoziem. Przeczołgała się na
drugą stronę. Przepychała się z powrotem przez tłum ciągnący do ciężarówek,
przez rozkołysany szpaler policjantów. Zaczęła biec i wpadła w ramiona jednego
z nich: – Dokąd to?
Ciągle jeszcze miała pełne usta i dusiła się jedzeniem. Rzucała głową i wy-
rywała się z rąk policjanta. Biała czapeczka znowu spadła w błoto. – Tam... –
wyjąkała i pokazała w kierunku getta. Nagle w głowie jej się rozjaśniło. Włożyła
rękę do kieszeni i wyjęła swoją zieloną kartę. Podsunęła ją policjantowi pod
nos: – To. Legitymacja. Pracuję w resorcie gorsetów... Jestem wychowanką Pre-
zesa... – wszystko to wydusiła z siebie szybko, z ulgą, że kęs w końcu prześliznął
się przez gardło.
– Jak się tu dostałaś? – policjant przez chwilę oglądał ją od stóp do głów.
Potem chwycił ją za rękę i podbiegł z nią do bramy. – Wypuście ją! – powiedział
szybko do strażnika. – To wychowanka Starego.
Biegła, biegła przez całą wieczność, nie oglądając się za siebie ani razu. Na
czworakach pokonała stopnie schodów na strych i padła na rozrzuconą kołdrę
pod niskim stropem. Była już noc, ale gdzieś na dole dziecko ciągle jeszcze
bawiło się skrzypiącą grzechotką purimową.