Page 433 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 433

*


                      Głód nie do zniesienia. Tak jeszcze nie było. Kilogram kartofli na czarnym
                   rynku kosztuje sto pięćdziesiąt rumek. Odrobina oleju – tysiąc. Calcium albo
                   mała buteleczka vigantolu stały się już nie do zdobycia, nie wspominając o glu-
                   kozie. Śmiertelność rośnie z dnia na dzień. Nie ma się już czym leczyć. Gotujemy
                   w punktach z kuchniami gazowymi, a w mieszkaniu chodzimy w płaszczach.
                   Śpimy w ubraniach. Kiedyś na zebrania zwykle przynoszono coś nadającego się
                   do spalenia: troszkę lofiksu , szmatę, kawałek deski. Teraz siedzimy w zimnym
                                          2
                   pokoju przyciśnięci ciało do ciała, grzejemy się jeden od drugiego.
                      Nie zważając na to wszystko, ogół (ci, którzy trzymają się jeszcze na nogach)
                   stał się całkiem żwawy. Mówi się, że dla getta zbliża się czas cudów, trzeba za-
                   tem wierzyć. W tej sytuacji uaktywniła się znów działalność partyjna i ponownie
                   rozkwitło życie kulturalne w getcie. Ludzie jak straszydła, „klepsydry” śmieją się
                   od ucha do ucha i pozdrawiają się powiedzonkiem „M’hot zej in dr’erd” .
                                                                               3
                      Rzadko spotykam się z Rachelą prywatnie. Na spotkaniach siedzimy blisko,
                   razem, ale bardziej ze względu na ciepło niż z jakichś innych przyczyn. Często
                   podczas dyskusji celowo przyjmuję stanowisko inne niż ona, aby się z nią podro-
                   czyć. Jest tak pozytywna. Aż mnie to irytuje, że ona wie stuprocentowo, czego
                   chce i dokąd zmierza.
                      Poza tym Rachela ostatnio włóczy się z tym szalonym Berkowiczem. Jeden
                   Bóg raczy wiedzieć, cóż takiego widzi w tym batlenie  z siwą czupryną.
                                                               4

                                                    *


                      Może w tym powiedzonku „Pan Bóg dopuści, ale nie opuści”  jest nieco
                                                                           5
                   prawdy? Przez ostatni tydzień zarobiłem „majątek”, oczywiście, broń Boże – nie
                   w resorcie, tylko na grze w szachy. Kripowiec Rozenberg codziennie przychodził
                   pograć i albo on jest mocno ograniczony, albo podniósł się poziom mojej gry.
                   Łatwo wygrywałem jedną partię za drugą. Problem jest tylko taki, że on nie płaci
                   już prowiantem tylko „rumkami”, a na czarnym rynku wszystko jest tak strasznie



                   2    Lofiks – podpałka w postaci gałek lub kostek, otrzymywana z rozdrobnionego paliwa, np. pyłu
                      drzewnego czy węglowego, zmieszanego z jakąś łatwopalną substancją np. naftalenem.

                   3    Oni już w ziemi (jid.), w znaczeniu: już po nich.
                   4    Batlen – pobożny Żyd, tym słowem określa się także osoby niepraktyczne, próżniaków.
                   5    W oryginale: Got farlozt niszt – Bóg nie opuszcza.              431
   428   429   430   431   432   433   434   435   436   437   438