Page 431 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 431
(Zeszyt Dawida)
Dużo myślę o mojej siostrze Halinie, o Warszawie. Halina pewnie ma dziec-
ko. Co się z nimi stało? Rozmyślam też o moich dwóch przyjaciołach – Marku
i Icchaku, którzy odjechali.
Ostatnio, kiedy poszukuję w pamięci, na myśl przychodzą mi jeszcze inne
postaci: Sokrates, który bez protestu chwycił kielich z trucizną. Wziął go od tych,
którzy stali dużo niżej od niego. Jak należy rozumieć śmierć Sokratesa?
Straszliwie cierpię z głodu. Nie mogę myśleć o niczym innym. Obłęd. Czuję,
jak moje myśli dziczeją. Niby wiedziałem, a przecież tak naprawdę nie miałem
pojęcia, że głód jest najgorszym ze wszystkich cierpień. Staję się zwierzęciem.
Nic mnie nie obchodzi, kiedy tęsknię za kęsem jedzenia, nawet najnowsze
wiadomości. Ale kiedy tylko nasycę się jakąś odrobiną strawy, od razu jestem
całą gębą mądralą, filozofem, światowej miary zaopatrzeniowcem, politykiem.
Mówię o wolności, bohaterstwie, miłości. Nie ociągam się z oddawaniem pię-
ciu deka chleba dla chorych przyjaciół. Dzisiaj, przed godziną, kiedy pobrałem
chleb w kooperatywie, odciąłem kawałeczek, odważyłem na wadze sznurkowej
(produkt z dziedziny największych osiągnięć technicznych; składa się z dwóch
sznureczków, puszek po konserwach oraz kamyczków w roli odważników) i od
razu zaniosłem ten skarb do Szymona, naszego wspaniałego przewodniczącego
Komitetu Młodzieżowego. Przy okazji zgarnąłem od niego porcję wyrzutów. Co
ze mnie za człowiek, że nie przychodzę na spotkania organizacji i nie udzie-
lam się? Do domu wracałem z całą kolekcją świeżych wiadomości, prosto
z radioodbiornika, a także z litanią zobowiązań wobec ruchu: zostać jednym z dy-
żurnych przy łóżku osamotnionych, chorych przyjaciół, zająć się kółkiem skifistów,
którzy pozostali w getcie i tak dalej, i tak dalej. Kiedy jestem w miarę najedzony, 429