Page 427 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 427
Zauważył jednak te nerwowe ruchy rąk Rozenberga i ogniki zaiskrzyły w jego
oczach: – Tak po prostu?! – wykrzyknął.
– Tak po prostu – głos Adama wciąż brzmiał spokojnie. – Powiedziałem panu,
Herr Prezes, że nie przyszedłem po prośbie, ale ubić interes.
– Czyżby? Interes? – Prezes już zapanował nad sobą. – A cóż to za interes
na przykład?
– Rozumie pan, panie Prezesie, wojna dobiega końca. A jak się skończy, pa-
nie Prezesie, będziemy jechać na tym samym wózku, pan i ja. Dlatego posada,
którą mi pan da… – Adam poruszył się na krześle. – Widzę, że pan nie rozumie.
Dobrze, wyjaśnię panu. Mam zabezpieczony w banku szwajcarskim wielki kapitał.
Uczynię z pana wspólnika. Wyemigrujemy gdzieś do jakiegoś miłego państewka
i przeżyjemy sobie resztę lat w spokoju…
Prezes poczuł się rozbawiony całą tą sytuacją: – Co, trzęsiesz się o swoją
skórę, he?
– Dokładnie tak jak pan, panie Prezesie.
– Ile żydowskich dusz masz na sumieniu, ty zwyczajny kapusiu, powiedz
prawdę?
– Na pewno nie tak wiele, jak pan, panie Prezesie.
Rumkowski zaśmiał się: – A ja, jak widzisz, nie chcę nigdzie uciekać.
Im więcej pewności siebie nabierał Prezes, tym mniej pewnie czuł się pan
Adam. – Rzeczywiście sądzi pan, Herr Prezes – głos Adama zaczął się trząść
– że jest pan wielkim bohaterem? Powiem panu, że pan się przeliczy. Może się
tak zdarzyć, że uratowanych zostanie wielu Żydów i nie ma pan obawy, że po
wojnie rozpoznają pana i złapią?… Pan wydał… setki, tysiące. A ci Żydzi, którzy
pozostaną… nawet jeśli tylko jeden ocaleje...
– Proszę Boga, aby ocalał więcej niż jeden – ubawiony Prezes śledził, jak
Adam kręci i przebiera wypielęgnowanymi palcami.
– Ale po co potrzebujesz posady ode mnie? Źle ci w Kripo?
– Nie, właśnie dobrze… – obruszył się Adam.
– Nie chcesz już dłużej przypatrywać się, jak katuje się twoich braci?
– Panie Prezesie… na pana miejscu… lepiej bym o tym nie wspominał… Poza
tym, oni nie są moimi braćmi.
– Czyżby? Nie jesteś Żydem?
Adam chciał powiedzieć, że Żydem jest tylko ten, kto chce nim być, a on
akurat nie chce, ale ugryzł się w język i spuścił głowę niżej: – Nie wszyscy Żydzi
są braćmi, panie Prezesie.
– Święta prawda – z satysfakcją mruknął Prezes. – Rzeczywiście nie czuję,
że jesteś mi bratem.
Ramiona Adama skurczyły się. Głos stał się niepewny: – Nie mogę dłużej
pracować w Kripo, panie Prezesie… – zająknął się. – Ja… ja za dużo wiem, rozu-
mie pan? Kiedy da mi pan posadę… zmienię nazwisko i… wygląd. Przefarbuję
włosy… – Nieporadnym gestem przesunął dłonią wokół okrągłej łysiny, na której 425