Page 313 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 313
(Zeszyt Dawida)
Niedawno przydarzyło mi się kilka dni optymizmu. To już przeszłość. Cieka-
we, że optymizmu nie wzbudziły informacje polityczne, ale raczej coś, co miało
związek ze mną samym. Dotarło do mnie, że nie jestem w końcu takim egoistą,
jak myślałem. Dobrze było poczuć, że zrobiło się coś dla bliźniego. Jeszcze nigdy
tak bardzo nie kochałem Racheli, jak wówczas, gdy się o nią troszczyłem. Zwykle
kiedy mówię: „Kocham cię”, myślę raczej „Kocham siebie”. Kocham jej miłość
do mnie. Ale w tamtym okresie, gdy bałem się ją stracić, gdy cieszyłem się z jej
wyzdrowienia, wszystko wyglądało inaczej. Zaczęło się od tego, że odciąłem
kromkę ze swojego chleba i wymieniłem ją na jabłko. Bieganie po protekcje,
naleganie u Lewina o dom wypoczynkowy dla Racheli, wprawiło mnie w nastrój
nieporównywalny do żadnego innego.
Kilkakrotnie odwiedziłem Rachelę na „daczy”. Jada się tam po królewsku
przy pięknie przystrojonych stołach. Odbywają się imprezy, wieczorki muzyczne
i literackie, można zapomnieć o getcie.
Tylko nie wpuszcza się gości, a Rachela musi spać tam całe siedem dni.
Pozostały nam pogawędki przez płot. Rachela zmieniła się nie do poznania.
Twarz jej promienieje i jakby podrosła. Cieszył mnie jej widok. Kilka razy przy
płocie spotkałem naszego sąsiada Berkowicza. Dlaczego się do niej przyczepił,
nie wiem. Wynosi się na mój widok.
*
311