Page 142 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 142
Mimo to Rachela stała się pewnego pięknego dnia właścicielką tego właśnie
wspaniałego futerka .
8
Był szabas po wymianie książek w bibliotece. Rachela siedziała i przygoto-
wywała referaty na swoje kółka, eseje dla panny Diamant, robiła też zadania
matematyczne, które miała przygotować na zajęcia na „uniwersytecie”. W kuchni,
gdzie znajdowała się biblioteka, stół był zajęty, ponieważ Mojsze i Blumcia mieli
gości. Rachela skryła się więc w sypialni rodziców w pobliżu okna. Krzesełko
służyło jej za stolik, a ona sama siedziała na podłodze.
Wszedł Mojsze. Miał na sobie czystą koszulę z podwiniętymi rękawa-
mi. Jego twarz promieniowała spokojem. Nawet papieros w kąciku ust wy-
dawał się pogodniejszy. – Ważni goście do ciebie, Rachelciu – zameldował
uroczyście.
W pokoju pojawiła się towarzyszka Brocha Koplowicz, która dzięki solidnej
sylwetce i głowie pełnej kręconych włosów przypominała lwa. Za z nią ukazał się
Szymon, przewodniczący organizacji młodzieżowej, odświętnie ubrany, z białym
kołnierzykiem koszuli a la Słowacki. A spoza ich pleców wyglądał Mendele, ro-
ześmiany, rozmarzony przewodniczący Skifu.
Bez wielkich ceremonii usiedli na łóżkach i towarzyszka Brocha zaraz chciała
przejść do sedna: − Chodzi o bibliotekę…
Ale Rachela przerwała jej: − Chcecie, abym zdała sprawozdanie? – Wygładziła
zmierzwione włosy nad czołem, usiadła obok nich na łóżku i zamyśliła się na
chwilę. Miło było móc powiedzieć o dokonaniach w bibliotece. Miała wiele do
powiedzenia i nie wiedziała od czego zacząć…
Zanim zdołała otworzyć usta, odezwał się Szymon z wyrzutem w głosie: −
Przez cały czas, od kiedy istnieje biblioteka, nigdy nie uznałaś za stosowne…
Rachela poczuła, jak fala gorąca zalewa jej twarz i rozpala uszy. – Sądzę –
wyjąkała – przeciwnie, czekałam, aby kierownictwo bardziej się zainteresowało…
− A kasa? – Szymon zapytał. – Co robisz z kasą?
− Dokupuję nowe książki. Jest kilka miejsc, gdzie tanio sprzedają.
Towarzyszka Brocha w końcu spokojnie poinformowała: − Komitet partii
postanowił przenieść bibliotekę w inne miejsce.
Powiedziawszy to, podali jej ręce i wyszli.
Przez cały tydzień po pracy przychodzili towarzysze z workami i wynosili
książki. Szolem przyszedł rozebrać półki. – Tak to jest, moja pani – zażartował.
− Biblioteka w getcie też musi się przeprowadzać kilka razy.
8 Już w grudniu 1940 r. wyszło zarządzenie o przymusowej sprzedaży futer i zakazie ich noszenia
w getcie. Jednak początkowo część osób otrzymała zwolnienie z tego obowiązku, m.in. funkcjo-
nariusze Służby Porządkowej, dozór, lekarze, służba zdrowia, itd. W połowie czerwca 1942 r. zażą-
140 dano, aby wszystkie zwolnione w swoim czasie futra zostały sprzedane Bankowi Skupu.