Page 472 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 472

Ktoś ją zaczepił: – Cioteńko, potrzebuje cioteńka może dobrego cukiereczka
               na poprawę nastroju? – Podskoczyła, słysząc te niespodziewane słowa i o mało
               nie upadła. – Oj, gewalt! – zawołał człowieczek. – Przecież pani nie widzi, dokąd
               idzie! – Przytrzymała ją czyjaś ręka. – Gdzie pani mieszka? Zaprowadzę… Oto
               cukierek, toffi. Dusza będzie jak nowa. Proszę wziąć… Spróbować – poczuwszy
               coś słodkiego na wargach, mechanicznie otworzyła usta. A gdy słodycz rozlała się
               w środku, łzy w jej oczach roztopiły się i zalały policzki strumieniami. Załzawionymi
               oczami spojrzała na małego Żyda, który ją prowadził, i zauważyła skrzyneczkę
               zawieszoną na jego szyi. Mężczyzna skierował w jej stronę szpic swojej wątłej,
               rzadkiej brody: – Czemuż to cioteńka płacze? Nieszczęście w rodzinie, nie daj
               Boże? Jest gdzieś napisane, cioteńko, że błogosławiony Pan Bóg leczy nas ranami,
               które nam zadaje. Tak jest napisane. A… my, Żydzi, mamy przecież przysłowie,
               cioteńko, że nie ma drugiej takiej rzeczy jak pęknięte serce. Cioteńko… niech
               cioteńka nie płacze – prosił ją człowieczek. Popatrzyła na niego oczyma, z których
               niemal wypłynął cały błękit. – Powiadają, cioteńko – człowieczek nie zamykał
               ust – że najlepszym lekarstwem na smutek jest współczucie wobec drugiego,                                                                  Rozdział
               litość… Więc niech się nade mną zlituje, niech mi współczuje. Tamtego wieczoru
               po szabacie… zmarła mi żona, niech odpoczywa w świetlanym raju. Te cukierki                                      dwudziesty pierwszy
               wyrabiała własnymi dłońmi… z odrobiny swojego cukru. Własne ciało poświęciła
               dla cudzego zadowolenia. Niech mi cioteńka współczuje…
                  Deszcz i zmierzch pochwyciły ich w cieniste sieci.
   467   468   469   470   471   472   473   474   475   476   477