Page 88 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 88
I faktycznie mieszkańcy oraz przechodnie ulicy Hoklowej cieszyli się szcze-
gólnymi przywilejami. A mianowicie zawsze wiedzieli, która jest godzina. Potężna
wieża kościelna w kształcie długiej, czerwonej szyi, w słoneczne dni zacieniająca
spory kawałek chodnika i środek drogi, z najwyższego miejsca, w którym zamie-
niała się w cienki, gotycki szpic, spoglądała na ulicę okrągłym, mądrym okiem
zegara uzbrojonego w czarne, ostre wskazówki. Te nigdy nie opóźniły swojego
marszu po cyferblacie, a odmierzając czas, wybijały nadejście pełnych godzin
głośnym, nieco przerażającym biciem.
I rzeczywiście: szachraje na pchlim targu i handlarze na placu rybnym ,
2
złodzieje koni w bramach i ulicznice przed bramami, a także, nie przymierzając,
cnotliwe żony biegnące do sklepików i pobożni Żydzi spieszący na modlitwę, poń-
czosznicy, dziewiarze i biegnący do pracy czeladnicy tkaccy, chłopcy z chederu
i dzieciaki ze szkoły, kalecy, żebracy i naciągacze – każdy z nich wiedział, która
godzina, każdy był o tym poinformowany dokładniej i bardziej punktualnie niż
reszta Żydów na całych Bałutach.
Lutomierska zaczynała się jako mała uliczka o wąskich chodnikach, które
lewo mogły pomieścić dwóch-trzech ludzi. Ale na wysokości pchlego targu i placu
rybnego rozszerzała się, by od tego miejsca stać się przestronną i szeroką ulicą,
wysadzaną w dodatku starymi, gęstymi kasztanowcami (jakich nie było nigdzie
na całych Bałutach). Następnie wraz z nimi stawała się szeroka niczym aleja,
aż w końcu jej chodniki ponownie traciły bruk i zamieniały się w piaszczyste
ścieżki, które zrównywały się z jezdnią i wraz z nią wpadały na zamiejskie pola.
Domy na Lutomierskiej były przeważnie zwykłymi, drewnianymi, bałuckimi
chatkami, ale gdzieniegdzie pojawiały się też murowane, wielopiętrowe kamienice
zbudowane z wielkomiejskim rozmachem. Wszystkie one posiadały wysokie,
głębokie bramy, które prowadziły na wielkie podwórza. Podwórka otoczone były
przez trzy- lub czteropiętrowe bryły oficyn. Części mieszkalne miały kilka małych,
jednako ciemnych wejść, które po krzywych, drewnianych schodach prowadziły
na wyższe piętra. Piętra posiadały własne długie, ciemne korytarze, a każdy
korytarz był wypełniony mieszaniną ostrych, gęstych zapachów wydobywających
się zza niezliczonych, skrytych w ciemnościach drzwi.
W jednym z takich domów mieszkał Icie Meir Stolarz ze swoją żoną Szejną
Pesią i czterema synami: Srulikiem, Motlem, Joslem i Szolemem.
Mieszkanie Icie Meira w domu na Lutomierskiej było w pewnym sensie uprzy-
wilejowane. Aby trafić do jego drzwi, nie trzeba było wdrapywać się na piętro
i przechodzić przez długie, ciemne korytarze. Miało oddzielne wejście wprost ze
sklepionej bramy – zaraz naprzeciw szklanych drzwi Stefana. Jeśli w ogóle jakieś
schody prowadziły do mieszkania Iciego Meira, były to dwa-trzy małe stopnie, które
2 Mowa o placu Bazarowym (dziś Piastowskim), którego część przeznaczona była na targ rybny, na
86 części znajdowały się eleganckie hale targowe Tanfaniego, a w pobliżu mieścił się też pchli targ.