Page 267 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 267
ich zatem zawstydzony, z bijącym sercem i wielką, pełną napięcia ciekawością.
Dzisiaj było za mało miejsca przy dwóch stolikach, więc ludzie zaczęli się rozsiadać
również na sąsiednich wolnych krzesłach, tak że Bunim nagle znalazł się w samym
środku wielkiej, hałaśliwej grupy. Wydawało mu się, że nikt go nie zauważa. To
trochę zmniejszyło jego napięcie, pozwoliło poczuć się pewniej. Podano piwo.
Ktoś zamówił ciasto dla wszystkich i ogólna rozmowa, która zaczęła się jeszcze
na ulicy, potoczyła się dalej, nieco chaotyczna, emocjonalna i głośna, kręcąc
się – niczym wrzeciono wokół swojej osi – wokół jednego nazwiska: Lejwika .
30
Bunim wstydził się zapytać Friedego, kto to. Otaczający go ludzie rozmawiali
o nim z taką nabożnością i poufałością zarazem, że postanowił nie przyznawać
się do swojej ignorancji nawet przed Friedem.
Friede siedział obok, cały czas obserwując go z boku. Rzadko się do niego
zwracał. Pozwalał mu patrzeć i słuchać, nie chciał przeszkadzać tej milczącej
znajomości, którą Bunim zawierał z przyjaciółmi pisarzami. On, Friede, dosko-
nale widział, jak napięty jest każdy mięsień twarzy tego młodego człowieka, jak
nastawione na słuchanie są jego uszy i jak mrugające, krótkowzroczne oczy
krążą z ciekawością od jednej twarzy do drugiej. Bunim był tak zatopiony w tym,
co widział i słyszał, tak pewien, że nikt go nie widzi, że nawet nie zauważył, jak
nieustannie ciągnięto za połę uśmiechniętego, dumnego Friedego, pytając
półsłówkami i mruganiem, kim jest ten nieodzywający się ani słowem nowy
w chasydzkim stroju, z jarmułką na głowie, o młodzieńczo rozpłomienionej twarzy.
Nie, mimo całego zamieszania i gorącej dyskusji toczącej się przy stołach, ta
nowa twarz, która pojawiła się między nimi, nie uszła niczyjej uwadze. Z kąta na
uboczu ostre spojrzenie badało rysy twarz Bunima, a zaostrzony ołówek przenosił
je na białą kartkę w małym szkicowniku. To malarz Gutman rysował jego portret.
Późno w nocy towarzystwo wyszło na ulicę. Spacerowano po śpiącym mieście.
Bunim został już uznany za swojego. Na zewnątrz, na ulicy, pod osłoną ciemno-
ści łatwiej mu było mówić. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak rozmowny. Czuł się
bardzo dobrze. Było w tej gadatliwości trzeźwe upojenie – nowy, nigdy dotąd nie
odczuwany smak na wargach i języku… na duszy. Pragnął, aby ta cudowna noc
nigdy się nie skończyła.
Już wszyscy znali jego nazwisko i żegnając się, prosili, aby przyszedł i nie
zapomniał przynieść czegoś do czytania. Tak, również o tym już wiedzieli.
Najbliższego wieczoru nie poszedł się z nimi zobaczyć, do Friedego też nie
zajrzał. Pisał. Spotkanie w lokalu „Pod Szklanką” otworzyło w nim jakieś źródło.
Wersy same tryskały z niego na papier. Niczym ptaki oswobodzone z klatki wyla-
tywały na świat, wyzwolone i pełne wdzięczności rozpraszając się po przestrzeni
białej kartki. To z nimi Bunim spędził cały tydzień, aż nadszedł szabat, więc udał
30 Lejwik Halpern (1888–1962) – poeta i dramaturg piszący w języku jidysz. W 1906 r. po ucieczce
z zesłania na Syberię trafił do USA. Autor m.in. Golema, który przyniósł mu światowy rozgłos. 265