Page 161 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 161
– Pan nie daje tych pieniędzy dla mnie – nagle po przyjacielsku poklepał pana
Adama po ramieniu. – Ja mogę się panu podobać albo nie, panie Rozenberg.
– Rumkowski zrobił się grzeczny. – Jak często chciałby pan dokonywać wpłat?
– Wcale nie chcę! – zdenerwowany pan Adam brzęknął łyżeczką. Maks pod-
szedł do stolika. – Knedle! – wydał polecenie ze złością.
Szare oczy Rumkowskiego błyszczały:
– Nie może się pan już doczekać Pesachu?
Pan Adam bębnił palcami po stole, czekając, aż Rumkowski sobie pójdzie.
Ale stary nie spieszył się. Jego wzrok padł na parapet okna, gdzie leżała gazeta.
– Hitler zajął Memel, widział pan? – Pan Adam wydawał się nie słyszeć. –
A że wprowadzono czterech przedstawicieli władz do Widzewskiej Manufaktury
14
słyszał pan?
– Może już pójdzie pan dalej swoją żebraczą drogą i zostawi mnie w spoko-
ju?! – wygarnął pan Adam.
Stary Rumkowski, który już wyciągał rękę po gazetę, cofnął ją nagle jak
oparzony. Zerwał się z miejsca, a w szarości jego oczu zatlił się ogień. Zaczął
nerwowo przygryzać wargi. Ale tylko pogroził palcem przed twarzą Adama.
– Czekam na pana wpłatę co drugi miesiąc! – Wyprostował się, uniósł wy-
soko swą patriarchalną głowę i odszedł od stolika, tłumiąc w ustach gorzkie
przekleństwa.
Podszedł Maks z talerzem knedli. Jak omdlały szuka przytomności w mocnym
aromacie, tak pan Adam rozdął nozdrza, aby poczuć zapach knedli. Pośpiesz-
nie dojadł galaretę, ale nie miała tego smaku co zawsze. Nie mogła teraz dać
ukojenia jego wzburzonej duszy. Zamiast zamawiać następne potrawy, zapalił
trzecie tego dnia cygaro.
Była już druga, kiedy Adam opuścił restaurację Feldmana. Tylko w połowie
najedzony, a do tego z gorzkim niesmakiem w duszy, schodził ze schodów, aby
znów wpaść w łapy armii żebraków. Pozbył się ich, najszybciej jak mógł.
Zgiełk ulicy, nawoływania handlarzy, hałas tramwajów i powozów wdarły się do
jego umysłu nie przez uszy, ale przez pory w skórze całego ciała. Zgiełk przenikał
go na wskroś, ćwiartował wszystkie jego członki niczym skrzypiąca piła. Czuł się
niesiony przez te płynące, rozgorączkowane ludzkie masy. Słońce już naprawdę
przygrzewało i ludzie, nieprzygotowani na to, nieśli ciężkie płaszcze zimowe
przerzucone przez ramię. Kobiety wachlowały się kolorowymi apaszkami, a męż-
czyźni kapeluszami. Wszystkie twarze były zaczerwienione i błyszczące od potu.
14 Widzewska Manufaktura – jedna z największych fabryk Łodzi. Zbudowana przez Niemców – Juliu-
sza Kunitzera i Juliusza Heinzla, ale w okresie międzywojennym jej właścicielem został Żyd, Oskar
Kon. Wiosną 1939 r. widzewskie zakłady zostały oddane pod zarząd państwa. W okresie II wojny
światowej fabryka częściowo należała do koncernu Hermana Göringa. 159