Page 45 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 45

Izraela. Jankew nie mógł się już dłużej powstrzymać i rozpłakał się, zaciskając
             usta na rogu poduszki.
                „Miejcie zmiłowanie nad moim tatusiem…” – prosił demony. „Nie czyńcie
             mu krzywdy…”
                Ale kiedy znów spojrzał na kąt obok pieca, przez łzy zobaczył, że to wcale nie
             jego tata kołysze się nad księgą, ale to jest sam Melech Amowes , który patrzy
                                                                   79
             do księgi imion… i szuka, czyje imię skreślić. Jankew jeszcze bardziej rozpłakał
             się, aż czuwająca mama usłyszała go. Podeszła do łóżka, wzięła go w ramiona
             i przeniosła na siennik. Wtuliła go w przestrzeń obok ściany, gdzie było sucho,
             i z patelnią na brzuchu, położoną na przykryciu, położyła się obok niego.
                – Sza… nie płacz… – uspokajała go ledwo słyszalnym szeptem. – Tato już
             płacze za ciebie.
                To było dziwne, ale Jankew nigdy nie wpadł na pomysł, aby podejść do taty,
             czy do Icielego, geniusza talmudycznego, usiąść obok ich łóżka i zapytać o te
             wszystkie rzeczy, które go przerażały, a oni mogliby przecież wyjaśnić mu te
             zagadki, na które natrafiał wraz z wiekiem. Tato i Iciele to byli dwaj cadykowie,
             którzy jedynie ciałem dzielili domostwo z rodziną. Byli niczym goście z innego
             świata, swojego świata. Można było ich jedynie podziwiać i usługiwać im. Ich
             choroba wydawała się czymś niemal normalnym. Było jakby naturalne, że to
             oni zachorowali, ponieważ Rebojne szel Ojlem na krótki czas zesłał ich tu, aby
             uświadomić śmiertelnikom, jakie wyżyny mogą osiągnąć, a także aby Hinda i po-
             zostałe dzieci doświadczyły zaszczytu życia w bliskości takich dwóch cadyków
             i pozostawaniem w ich światłości przez całe życie.
                Jankew myślał raczej, aby zapytać reb Sendera Kabalisty o sprawy, które
             napawały go lękiem. Reb Sender był rad dzieciom i zawsze witał je szerokim
             uśmiechem. Ale reb Sender, choć odnosił się do pytań Jankewa zawsze z po-
             wagą, zwykle zaczynał opowiadać historie, które, choć były fascynujące, jeszcze
             bardziej niż opowieści mamy gmatwały w głowie Jankewa.
                Pozostawała prosta rzecz: zapytać mełameda w chederze. Jankew lubił
             nauczyciela. Prawda, często krzyczał i złościł się na gromadkę chederowych
             chłopców, ale największą karą, którą mógł wymierzyć, było uderzenie po palcach,
             uszczypnięcie w policzek czy pociągnięcie za ucho albo za nos, a to prawdę
             mówiąc wcale nie bolało. Najlepszą okazją do zadania takich pytań rebemu było
             święto Lag ba-Omer , przypadające na wiosnę, kiedy razem z nauczycielem
                               80


             79   Melech Amowes (jid.) – Anioł Śmierci,  według tradycji judaistycznej i ludowej Anioł przynoszący
                człowiekowi śmierć, w Talmudzie utożsamiany z Samaelem. Definiowany także jako alegoryczna
                personifikacja destrukcyjnego działania Boga.
             80   Lag ba-Omer – dosłownie 33 dzień liczenia omeru; żydowskie święto, nazywane też Świętem
                Uczonych, upamiętnia dzień, w którym została przerwana epidemia, i jest świętem radosnym.
                W międzywojennej Polsce obchodzono je hucznie jako dzień zabaw sportowych i militarnych, naka-
                zem było wyjście do lasu i palenie ognisk (zwykle w kwietniu lub maju).  45
   40   41   42   43   44   45   46   47   48   49   50