Page 312 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 312
słońca, i zaczęła mówić, jak gdyby zwracała się nie do Josela, tylko do stojącego
w pobliżu słupa, do którego przywiązywano konie.
– Dopiero co przeczytałam w pewnej księdze… że Rebojne szel Ojlem bije
się w piersi i płacze nad nami… nieszczęsnymi istotami, które stworzył. Płacze
w ukryciu… Tak, w ukryciu. Czy wiecie dlaczego, reb Joselu? – Przechyliła głowę
w jego stronę, lecz nie czekała, żeby jej odpowiedział. – On płacze i lamentuje
w ukryciu – ciągnęła – ponieważ nie wypada lwu płakać nad lisem, czy królowi
nad swoimi poddanymi. Jednak… kto nie jest lwem i kto nie jest królem, nie musi
płakać skrycie… – Potrząsnęła głową. – Rozumiem dobrze, że jeśli człowiek…
jeśli człowiek płacze jawnie… zwłaszcza mężczyzna… to czuje się upokorzony.
Ale tak czy inaczej, płakać można… płakać czasami trzeba. Czasami płacz jest
micwą, reb Joselu…
Miała zamiar jeszcze coś dodać, ale Josel podskoczył jak oparzony i syknął
do niej ze złością:
– Nie zawracajcie mi głowy, sąsiadko!
Odeszła więc powoli i usiadła z powrotem na swojej skrzynce.
Tego wieczora Josel pobiegł na cmentarz do Marimel i rzucił się na porosły
trawą grób. Obiema rękoma objął drewnianą macewę, którą sam wyciosał i wy-
grawerował, po czym z twarzą wtuloną w trawę, rozszlochał się – stłumionym,
konwulsyjnym płaczem bez łez.
Tymczasem w Bocianach toczyło się dalej normalne życie i Binele nadal
pracowała u Sary-Lei Szojchetowej, u której gromadził się jeszcze większy tłum
słuchaczek i słuchaczy niż wcześniej. Codziennie po pracy Binele biegła do domu,
by zobaczyć, jak czuje się Fejga. To była jej ulubiona siostra. Zarówno Fejga, jak
i Masza, siostry bliźniaczki, nie miały do niej żalu, gdy źle się zachowała i czasem
tylko powtarzały po Rejzeli i Racheli kąśliwe słowa. Potem o wszystkim zapominały.
Masza była poważna i smutna, natomiast Fejga lubiła żartować i była jak żywe
srebro. Dzięki niej w domu śmiano się często z byle powodu. Teraz w chałupie
panowała głucha cisza.
Binele nie mogła znieść widoku chorej siostry, leżącej bez ruchu na swoim
łóżku pośród śmiertelnej ciszy. Poprosiła Maszę, żeby razem z nią wyszła na sze-
roką aleję topolową wypatrywać Mesjasza. Miała nadzieję, że może pospieszy się
i przyjdzie uzdrowić Fejgę, choć była już na tyle duża, by wiedzieć, że nie przybędzie
akurat wtedy, kiedy ludzie sobie tego życzą, a już na pewno nie dlatego, że ona
sama tego chce. Dla jej siostry, Fejgi, też z pewnością nie będzie się specjalnie
trudził, by przybyć akurat tego dnia. Masza również dobrze o tym wiedziała. Jednak
odkąd Fejga zachorowała, w ich sercach pojawiła się dziecinna nadzieja – i na-
gle zaczęły pokładać ufność w cudach, choć już dawno przestały w nie wierzyć.
Kiedy wróciły do domu, Binele usiadła obok Herszelego i zapytała:
– Powiedz mi, Herszele… tak naprawdę… Kiedy przyjdzie Mesjasz?
– Kiedy wszyscy Żydzi przestaną grzeszyć – odpowiedział Herszele. – I kiedy
312 nie będzie można już dłużej wytrzymać cierpienia.