Page 195 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 195
1
Niedługo po tym, jak Binele, najmłodsza córka Josela Obeda, wyleczyła się
z parchu, Brońcia Płaczka zauważyła, że dziewczynka ta przy pomocy w zaję-
ciach domowych przewyższała „sprytną głową” wszystkie swoje siostry i brata.
Pesia Flejtucha, która chodziła po domach z sidurem i wskaźnikiem, nauczając
dziewczęta ze sztetla modlitw i zarabiając w ten sposób parę kopiejek dziennie,
podzieliła się po cichu z Tojbą-Krejndlą Tukerin spostrzeżeniem, że Binele jest
bardziej pojętna i sprytna od niejednej dorosłej dziewczyny. A że kobiety te
pracowały całymi dniami, zajęte jednocześnie prowadzeniem domu, dziećmi
i zarabianiem na utrzymanie, zaraz zaczęły się nią wysługiwać i stała się dla nich
prawdziwym skarbem. Jednak Binele, gdy tylko poczuła, że sąsiadki zaprzyjaźniły
się z nią i „pokochały nad życie”, zaczęła targować się z nimi za każdym razem,
gdy czegoś od niej chciały: „Jeśli przypilnuję ci dziecka – czy dasz mi kawałek
chałki? Jeśli wyniosę pomyje – czy pozwolisz mi przymierzyć buty twojej Sarusi,
które dostała na Pesach?”.
Binele zazdrościła dzieciom, które od czasu do czasu dostawały na Pesach
nowe ubrania. Najbardziej zazdrościła im butów, ponieważ sama nie miała
żadnego obuwia. Latem chodziła boso, natomiast zimą w domu owijała stopy
szmatami, a gdy wychodziła na zewnątrz, jedna z sióstr pożyczała jej swoje pod-
niszczone trepy. Musiała się potem siostrom odwdzięczać dobrym zachowaniem
i posłuszeństwem wobec nich, nawet gdy nie miała na to ochoty.
Sąsiadki ustępowały Binele i zgadzały się na jej warunki. Traktowały ją po-
ważnie i wkrótce mówiły z nią, jak z im równą. Nie było w tym nic niezwykłego.
Z dziećmi Josela nie można było inaczej rozmawiać, bo chociaż między sobą
zachowywały się jeszcze dziecinnie, to poza domem, na ulicy i wśród sąsiadek, 195