Page 57 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Bobkowski. CHULIGAN WOLNOŚCI.
P. 57

57

                                                   JESTEM NARESZCIE WOLNY
                                                     Bobkowski krytykował Europę zza oceanu. Spotkanie
                                                   ze Starym Kontynentem po ośmiu latach (w 1956 roku)
                                                   i rozmowy z rodakami utwierdziły go w przekonaniu, że
                                                   podjął  dobrą  decyzję  wyjeżdżając.  Namawiał  nawet  do
                                                   przeniesienia  „Kultury”  na  drugą  półkulę.  Europa  za-
                                                   chodnia zamienia się powoli w Pacanów i środek ciężkości
                                                   przesuwa się wyraźnie w tę stronę. Pozostawanie tam jest po
                                                   prostu obroną intelektualnie i politycznie straconej pozycji –
                                                   pisał w swoich listach. Również z tego powodu nigdy nie
                                                   dał się namówić na przyjęcie pracy w Europie. Choć cza-
                                                   sami było mu bardzo ciężko wiązać koniec z końcem, za
                                                   bardzo cenił swoją niezależność, by się poddać.


                                                   Uwolniłem się
                                                   jednym skokiem

                                                     Boję się. Nie mam żadnego fachu. Umiem wpraw-
                                                   dzie odróżnić pilnik od żelaza od pilnika do paznok-
                                                   ci  (w  czym  różnię  się  od  pisarzy  „realistycznych”
                                                   i marksistowskich Polski współczesnej), ale to jesz-
                                                   cze za mało. Skoczyłem do głębokiej wody, nie umie-
                                                   jąc należycie pływać. (...) Boję się tak, że kto wie, czy
                                                   i z tego powodu nie przedłużam trochę mojego leże-
                                                   nia. Lecz jednocześnie wspaniałe uczucie swobody,
                                                   szerokiego oddechu, życia. Wyrwałem się nareszcie
                                                   z  obozu  Europa,  uniezależniłem  od  „funduszów”,
                                                   od planu Marshalla, od „przydziałów”, od intelek-
                                                   tualizmu, który już dawno przestał nim być, a stał
                                                   się  niemal  wyłącznie  polityką  i  zagadnieniem  spo-  Chuligan wolności
                                                   łecznym,  od  „zapatrzenia”  w  metody  „rozwiązań”,
                                                   pchające  już  dziś  cały  Zachód  w  zwyczajny  tota-
                                                   lizm, w coraz to cięższy do zniesienia ucisk Państwa,
                                                   w  zubożenie  wszystkich  celem  niewzbogacenia  ni-
                                                   kogo. Uwolniłem się jednym skokiem od przymuso-
                                                   wych ubezpieczeń społecznych, od podatków, od fe-
                                                   lietonów Mauriaca w Figaro, od rodaków liczących
                                                   każdy  grosz  „pożeranych”  przeze  mnie  funduszów
                                                   (żeby tak...) i czekających tylko na okazję „wskocze-
                                                   nia”, od całej Europy.
                                                     Jestem nareszcie wolny, tak wolny, iż mogę nawet
                                                   swobodnie umrzeć z głodu. Pozwolą mi. I to jest to
                                                   najwspanialsze  uczucie.  Intensywnością  tego  ra-  Bobkowski
                                                   dosnego poczucia i zarazem jego niedorzecznością
                                                   mierzę stopień przerażającego już „zesklawizowania
                                                   się” człowieka dzisiejszej Europy.

                                                                       Na tyłach,  „Kultura” 16/17, 1949







          Katalog A Bobkowski 165 x 235_11 sierpnia.indd   57                            2013-09-16   18:28:49
   52   53   54   55   56   57   58   59   60   61   62