Page 62 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. "Bałucki słownik"
P. 62
RYNEK BAŁUCKI
kiedyś centralny plac osady Nowe Bałuty, z czasem bardzo ruchliwy plac
handlowy. Z targów na Bałuckim Rynku żyła większość miejscowych rze-
mieślników. Tu korzystali z ich usług nie tylko przybyli na furmankach chłopi
i podmiejscy hodowcy warzyw, ale także mieszkańcy Bałut. Obok sprzedają-
cych swe produkty chłopów rozkładali stoiska bałuccy rzemieślnicy — kraw-
cy, szewcy, rymarze oraz szklarze. W okresie okupacji niemieckiej rynek był
jednym z najważniejszych miejsc w Litzmannstadt Getto, do którego można
się było dostać tylko za okazaniem specjalnej przepustki. Na rynku i wokół
niego umiejscowiono główne punkty administracji niemieckiej i żydowskiej
w getcie. W barakach na Rynku Bałuckim mieściła się ekspozytura niemiec-
kiego zarządu getta, a także Centralny Sekretariat, gdzie znajdowały się biura
Chaima Mordechaja Rumkowskiego (Przełożonego Starszeństwa Żydów
w łódzkim getcie). Rynek Bałucki był również placem przeładunkowym,
przez który do getta trafiały opał i żywność z podłódzkich miejscowości.
W latach 2007–2009 przeprowadzono modernizację targowiska i wybudo-
wano nowe hale targowe.
* Kiedyś na Bałuckim Rynku można było kupić wszystko! Czego tam
nie było?! Stoiska z butami, torbami i odzieżą. Dalej stoiska z wa-
rzywami i owocami; i dalej z mięsem. Pieczywo, ciasta, proszki do
prania, szmuglowane fajki, bimber, przeczytane książki, znoszone
gacie, ale może jeszcze komuś przydatne, szczeniaki, rybki akwa-
riowe, meblościanki, znaczki, monety, wszystko.
* Chodzenie na rynek to był cotygodniowy rytuał. Tam każda rzecz
miała jakąś historię, nawet o pomidorach można było ze sprze-
dawcą pogadać, on nawet czasem dawał spróbować, i nawet da-
wał na kreskę, bo nas znał i wiedział, że i tak za tydzień do niego
wrócimy.