Page 367 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 367

niż agresywnego buntownika. Siwa broda, mocno podniszczony kaszkiet,
             okulary na taśmie, ubranie poplamione farbami i nieodłączny papieros.
             Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że tak mógłby wyglądać Awrum Lajb
             w sędziwym wieku.
                Udało mi się wejść do pracowni Aksztajna. Prowadziły do niej pięk-
             nie  pomalowane  na  kobaltowo  drewniane  odrzwia.  Choć  wydawało
             się, że wszystko jest zaplombowane i zamknięte na cztery spusty, wpu-
             ściła mnie do środka kobieta w średnim wieku, która nie była zbyt roz-
             mowna, ale pozwoliła pobuszować chwilę pośród jeszcze niezabranych
             rzeczy artysty. Oprócz obrazów, które stały wszędzie, i mnóstwa rupieci
             moją uwagę przyciągnęły polskie książki. Był tam między innymi album
             Witkacego (dlaczego mnie to nie zdziwiło?) i jego Nowe formy w malar-
             stwie, a także zbiór szkiców Mieczysława Porębskiego z lat 1945–1955
             Sztuka naszego czasu. Ceramiczne figurki kobiet i mężczyzn w wyzywają-
             cych pozycjach walały się wszędzie. Były jakby gotowe do sprzedaży, na
             niektórych wisiały nawet ceny. Podobno Aksztajn prowadził otwartą pra-
             cownię, turyści kupowali jego rzeźby i obrazy. Niektóre figurki jako żywo
             przypominały postaci zapamiętane z polskiej przeszłości… Wiejskie baby
             opatulone chustami sprzedające kury, Żydzi grający na skrzypkach czy
             klarnecie, diabły i różne dziwaczne stwory. „Postanowiłem, że na przekór
             wszystkiemu, kiedy podrosnę, będę rzeźbiarzem. Tak, niczym innym, tylko
             rzeźbiarzem” – deklarował Awrum Lajb.
                Inne prace Aksztajna odnalazłam u kolejnego miłośnika jego twór-
             czości, Gilada Wexlera z Rosz Piny, który wydaje się wręcz naśladować
             styl malarza z Bałut. W swoim komputerze zgromadził pokaźną kolek-
             cję obrazów autora Ulicy Dolnej. Najbardziej zaskoczył mnie autopor-
             tret Aksztajna w pasiakach z numerem obozowym. O tym etapie życia
             nigdy nic nie napisał, choć wiem, że z łódzkiego getta został wywiezio-
             ny w 1943 roku. Na kilku jego obrazach pojawia się Chrystus na krzyżu
             z gwiazdą Dawida…
                W Rosz Pinie czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka: spotkanie
             z panią X. To ona spisywała po hebrajsku opowieści Aksztajna, zarówno Ciotkę
             Ester, jak i Ulicę Dolną, a potem kolejne książki. Podobno sam autor nigdy nie
             nauczył się dobrze pisać po hebrajsku. To dzięki niej zatem został dostrzeżony
             jako pisarz. Wszak Ciotka Ester na początku lat 90. była naprawdę sensacją.
             Ile w tym zasługi pani X? Nie wiem. Ona także niewiele wie o prawdziwym
             życiu Ariego Aksztajna sprzed wojny.                                  365
   362   363   364   365   366   367   368   369   370   371   372