Page 161 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 161

nie było ucieczki. Klara była posłańcem, który przychodził obładowany paczkami
                   jedzenia, aby przekazać złą nowinę.
                      Noce panny Diamant stawały się coraz bardziej rozświetlone przeczuciami.
                   Szarzał w nich świt sądnego dnia.
                      Pewnego razu Klara przyniosła pudełko zabawek dla najmłodszych: lalki
                   i trąbki, szmaciane zwierzątka, pieski, misie, kotki, które przybyły do getta z ja-
                   kiegoś nieznanego miejsca, aby je tu oczyszczono i odnowiono. Z tego transportu
                   Klara wzięła dla siebie to pudełko. Gdy panna Diamant ujrzała zabawki wyłożone
                   na swoim stoliku, a jej chude dłonie zaczęły ich dotykać, podnosząc do oczu
                   i do nosa, aby je lepiej poznać – Klara odsunęła się od stołu i wyjrzała przez
                   okno. Stara kobieta tak długo patrzyła na lalki i szmaciane zwierzątka, aż jej
                   oczy oślepły. Ujrzała i poczuła straszliwą historię, jaką opowiedziały jej zabawki.
                      Kazała Klarze zabrać z powrotem wszystko, co przyniosła. Jej dzieci już się
                   nie bawią, powiedziała. Nawet najmłodsze z nich.
                      Elegancka, wystrojona Klara rozpłakała się: – Prezes warszawskiego getta
                   popełnił samobójstwo  – powiedziała smutnym szeptem. – Zażądano od niego
                                      9
                   siedemdziesięciu tysięcy Żydów… Teraz Niemcy sami wykonują tę robotę. – Otarła
                   twarz białą rękawiczką. – U nas nie dojdzie do tego… My jesteśmy potrzebni…
                      Od tego dnia Klara pozwoliła sobie na swobodę i zaczęła dręczyć starą
                   kobietę „najbardziej tajnymi” informacjami, z którymi chyba sama nie potrafiła
                   sobie dać rady. Każdego dnia przynosiła nową opowieść o zbrodniach, każdego
                   dnia dzieliła się z nauczycielką trucizną, która ją zżerała. Już nie płakała. W jej
                   oczach był obłęd.
                      Opowiadała pannie Diamant również swoje sny: – Śni mi się, że moje ręce
                   stają się coraz ciemniejsze, coraz czarniejsze… Jestem kawałkiem węgla… Całe
                   getto to góra węgla. Jestem na samym szczycie, czarna i ciężka, i wpycham
                   wszystkich pod sobą w ogień… – Po czym kończyła jak zwykle: – Nam się nic
                   nie stanie… Jesteśmy potrzebni. Mówi się, że Niemcy zostały zbombardowane…
                   Hamburg, Brema… zrównane z ziemią…
                      Panna Diamant wyrzucała z pamięci postać Klary i jej słowa. Zajmowała
                   się szkołą, była zatopiona w codziennych drobiazgach i siedziała na podwórku
                   w czasie wykładów profesora Hagera, przysłuchując się jego słowom. Również
                   sama spędzała z maluchami dużo czasu, rozmawiając z nimi, słuchając ich
                   szczebiotu. Była pełna energii i otuchy, żartowała z kolegami i dziećmi. Tak,
                   obudziło się w niej poczucie humoru.






                   9    Adam Czerniaków, prezes warszawskiego Judenratu, odmówił podpisania obwieszczenia o przy-
                      musowym wysiedleniu Żydów z Warszawy, a faktycznie deportacji do obozu zagłady w Treblince,
                      i 23 lipca 1942 r. popełnił samobójstwo.
   156   157   158   159   160   161   162   163   164   165   166