Page 120 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 120

okraszonej i przypudrowanej, tak kręciliśmy każdą wiadomością na wszystkie
               sposoby, że można było odnieść wrażenie, iż dziś lub jutro zostaniemy wyzwoleni.
               Nie była to łatwa robota. Ale ludzie, na szczęście, nie nastawiali się krytycznie.
               Z wdzięcznością przyjmowano nasze kłamstwa i starano się nas pięknie ugościć.
               Ściskano nam ręce, życzono nam i sobie – dobrego, tylko dobrego. Nie przeczę,
               nie czułem się winny. Przyjemnie jest móc pocieszać, sprawiać, by twarze pojaś-
               niały, uśmiechały się i promieniały. Jak dziecko, które wymyśla historię i wierzy
               w nią, tak i ja zacząłem wierzyć w swoje słowa i czuć otuchę.
                  Czy tak jednak wolno? Nie lepiej spojrzeć prawdzie w oczy, jakkolwiek gorzka
               by była? Sam nie wiem, co jest właściwsze. Niemiec trzyma w swoich łapskach
               całą Europę. Zostaliśmy zamknięci, kto wie na jak długo – i kto wie, co nas czeka.
               To prawda. Ale taki rodzaj prawdy potrafi odebrać chęć do życia. Blaga jest dla
               ludzi lepsza. Zostają podniesieni na duchu, z większym uporem walczą o istnie-
               nie, pragną przetrzymać. Co więc robić z prawdą, która nie przynosi dobra, i co
               czynić z kłamstwem, które pomaga? Czy należy tu, w getcie, porzucić miłość do
               prawdy, zaprzestać szukania prawdy? Gdzie jest granica, której sięgnąć może
               kłamstwo? Prawda nie ma stopni ani granic. Prawda jest albo cała, albo nie jest
               prawdą. Inaczej z kłamstwem.
                  I znowu: czy ma sens życie w nierealnym świecie złudnych nadziei, nawet gdy
               na chwilę czynią dobro? Czy naga prawda w końcu, tak czy inaczej, nie ukaże
               się i nie przerazi? A wówczas nie będzie się na nią gotowym, wówczas dopiero
               wstrząśnie i przygnębi. Którędy zatem droga? Jako się rzekło: nie wiem sam.
               A może wiem, tylko boję się przyznać. W głębi serca sam chcę – niezależnie od
               wszystkiego, co wiem i czytam – otoczyć się iluzją. Przywieram do blefu, bo bez
               niego nie daję dłużej rady.
                  Po południu poszliśmy na ulicę. Świeżość powietrza wręcz nas unosiła. Chciało
               się biec, pędzić. Nikt nie miał płaszcza, na każdej piersi z jednej strony – żółta
               łata, z drugiej – czerwony znaczek. Wyglądało to barwnie, jakby poruszał się
               ogród kwiatów. Trzymaliśmy się z Rachelą za ręce. Za nami szli moi towarzysze
               z „brygady”, Marek i Icchok, z całą grupką dziewcząt wystrojonych w kolorowe,
               lekkie sukienki, które dodawały ulicy jeszcze więcej barw i wiosenności. Mijali
               nas swoi, towarzysze, sympatycy. Dawaliśmy sobie znak, uśmiechaliśmy się,
               pozdrawialiśmy: „Niech się święci!”.
                  Dopiero później poszliśmy do mieszkania świętować 1 Maja. Szimen, nasz
               komendant młodzieżowy, wystąpił z płomienną mową. Zwycięstwo aliantów było
               tak bliskie, że już, już mogło się wydawać, armia Zachodu przemaszeruje pod
               naszymi oknami. Niemiecka flota wpłynęła do fiordów wokół Oslo. Wylądowali
                                4
               w Narwiku, a Quisling  najwyraźniej mocno już siedzi w siodle. Cała flota obronna


               4    Vidkun Quisling (1887–1945) – norweski faszystowski wojskowy i działacz polityczny, kolaborant
         118      w czasie II wojny światowej.
   115   116   117   118   119   120   121   122   123   124   125