Page 211 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 211
wessał się w nią. Słony smak na ustach rozpalił w nim ogień. Już chciał sięgnąć
do białych nóg pod krótką sukienką, gdy usłyszał w pobliżu trzask gałęzi i szelest
trawy.
– Dawaj, stary gudłaju! – ktoś nagle zadyszał i zagwizdał w krzakach, podry-
wając go na nogi, smagając jak biczem i zmuszając do ucieczki przez pole, przez
tłum – aż poza wesołe miasteczko.
*
Budynek domu sierot był pogrążony w ciemności, gdy Rumkowski dotarł tam
z Sabinką. Polecił, aby cicho jak myszka wślizgnęła się do swojej sypialni. Po-
zwolił jej opowiedzieć wszystkim, że zabrał ją do lunaparku. Do zwiotczałej ręki
dziewczynki wetknął zwinięty magazyn ze zdjęciami gwiazd kina, który chciała
zatrzymać „na pamiątkę”, po czym ostrzegł, że wyrzuci ją z „Helenówka”, jeśli
komuś piśnie o tym, co się wydarzyło na polu. Następnie obiecał, że ponownie
zabierze ją do wesołego miasteczka, jeśli będzie dla niego taka miła, jak tym
razem.
Gdy przed snem Rumkowski opróżniał kieszenie, wyjmując papiery i bloczki
inkasenckie, spomiędzy nich wypadło na stół całe mnóstwo pogniecionych
strzępów liliowych kwiatów bzu. Zgarnął je i wyrzucił do kosza na śmieci.