Page 259 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 259
Josel wrzucił parę kopiejek do puszek na datki, które wisiały obok drzwi, po
czym oparł się o szafkę kuchenną, by odczekać, aż tłum się rozejdzie. Zaraz
stanął obok niego Fiszel Rzeźnik, który bywał w tym otwartym domu – albo
u rabina, albo u szojcheta – tak często, że prawie tu mieszkał. Tutaj oczyszczał
się z ignorancji i chłonął mądre słowa, które potem powtarzał w jatce, niczym
prawdziwy talmudyczny mędrzec. Przede wszystkim jednak miał nadzieję, że
będzie mógł zapomnieć tu o swoich grzesznych pragnieniach.
Fiszel nachylił się do ucha Josela i wyszeptał:
– Szkoda, że nie przyszedłeś trochę wcześniej. Powinieneś był usłyszeć…
– I jak gdyby spodziewał się, że Josel będzie chciał się usprawiedliwić, przyłożył
palec do ust i z powagą wyszeptał: – Sza…
Josel, chcąc nie chcąc nadstawił uszu, żeby dosłyszeć głos Sary-Lei i zaczął
się przysłuchiwać. Okazało się, że Sara-Lea zaczynała właśnie opowiadać historię
o Kajli Narzeczonej. Tę historię cały sztetl znał na pamięć, jednak w niczym to
nie przeszkadzało, ponieważ za każdym razem, kiedy opowiadała ją Sara-Lea,
miało się wrażenie, że słuchało się jej po raz pierwszy. Dodatkowo opowieść ta
dobrze pasowała do takiej posępnej, zimowej nocy, kiedy na zewnątrz padał
ulewny deszcz, Josel nie był jednak pewny, czy była odpowiednia dla uszu Binele.
Rozejrzał się wkoło z zamiarem wysłania córeczki do przedsionka, jednak nigdzie
nie mógł jej dojrzeć.
– Kajla Narzeczona, biedna sierota bez ojca i matki – usłyszał melodyjny
głos Sary-Lei dochodzący z sąsiedniego pokoju – oszalała w swoją noc poślub-
ną… – Te słowa zakłuły go w serce. Miał nadzieję, że Binele sama wyszła do
przedsionka, albo przemknęła się do domu rebecyn. – Narzeczony Kajli był zbyt
piękny… – Josel słuchał dalej i równocześnie przypomniał sobie swoją własną
noc poślubną.
– Jej narzeczony był zbyt piękny… – ciągnęła Sara-Lea śpiewnym głosem
– i to było jej nieszczęście, ponieważ w chwili, kiedy go zobaczyła pod chupą
na cmentarzu , gdzie spoczywali jej rodzice, natychmiast się w nim szalenie
3
zakochała. I dlatego, kiedy on, wybaczcie mi te słowa, zbliżył się do niej w noc
poślubną, zemdlała. Kiedy on, obym nie zgrzeszyła mową, pocałował ją, jej umysł
pomieszał się i chwilę później była już całkiem obłąkana. Tak… Bosa i naga,
jak ją matka urodziła, wybiegła z sypialni, niech nas Bóg strzeże od takiego
nieszczęścia. A noc była wtedy mroźna i na niebie świecił księżyc. Noc była tak
jasna, jak mroczny był los biednej Kajli.
3 W XIX w. w niektórych społecznościach diaspory żydowskiej w Europie Środkowo-Wschodniej znany
był zwyczaj organizowania tzw. czarnego ślubu na cmentarzu, aby odgonić zarazę. Uroczystość
odbywała się pod czarną chupą (baldachimem), odmawiano specjalną kabalistyczną modlitwę,
a potem odbywał się tradycyjny na chasydzkich weselach taniec. Przymusowy ślub łączył zwykle
sieroty, osoby niepełnosprawne lub żebraków. 259